Nie wierzyłam. Najpierw pomyślałam, ze to przypadek. A tu proszę, moja Córka ROZUMIE, co się do niej mówi. Nawet lepiej, niż niektórzy dorośli 🙂

Czy coś mnie ominęło? Kiedy ten mały łobuz zaczął rozumieć? 
Poddałam Inę testom. Nie były długotrwałe, nie przygotowywały ani do kangura matematycznego, ani do ,,Jaka to melodia”. Za to Ina już po pierwszej nutce wiedziała, co robić.
– Ina, przynieś proszę swój talerzyk, to dam Ci mandarynek
– Ina, włóż wszystkie buty do kartonu [tak, trzymam w kartonie wszystkie letnie buty, w razie, gdyby lato wróciło. Muszą być pod ręką!]
– Inuś, załóż buty, wychodzimy!
– Pyz, podasz mi piżamkę?
4/4 dobre odpowiedzi.
4/4 prawidłowe reakcje. Bez pyskowania, bez przewracania oczami, bez obrazy majestatu. Córa rozumie, co do niej mówię! Wiem, jak to wygląda – matka rzuciła rozkazem. Ale póki Ina nie odpowie mi zdaniem podrzędnie złożonym, proste komunikaty są najlepsze.
duma! <3