
Miej wyj**ane, a będzie ci dane. Jedno z haseł, które mam w głowie codziennie i które zaliczają się do moich ulubionych motywacyjnych zdań.
Jak przestać się martwić i zacząć żyć? Tytuł tej książki wydał mi się tak życiowy, jak tytuły wszystkim harlekinów, które seriami leżały u mojej Babci na półkach. Jednym słowem pic na wodę. Zastanawiam się, czemu do cholery Basia się tak tą książką zachwyca. A potem sama wsiąkłam. Na tyle, że sama szybko kupiłam swój egzemplarz.
Martwienie się nic ci nie da.
Już dawno postanowiłam, że się nie będę martwić na zapas, co więcej, jak mnie testuje życie psując mi na raz dwa komputery, łagodnie to ujmując – olewam. Oczywiście mam minutę załamania, rzucę jakimś słowem na ,,k” i kopnę kanapę. Ale na tym koniec. Sprawa jakoś sama się rozwiązuje, trzeba tylko żyć dalej.
Pamiętam siebie jako mistrzynię zamartwiania się i szukania dziury w całym. Wolałam chyba nastawić się na gorsze, niż oczekiwać dobrego. Dzięki Bogu jestem już na właściwej ścieżce i zawsze wolę czekać na dobre. Bo martwienie nie dość, że nic mi nie dało, to jeszcze zabrało mi mnóstwo czasu i energii, które mogłam wykorzystać na siebie, na przyjemności, na wystawianie twarzy do słońca i spokojne picia kawy z mlekiem. Mogłam, a nie robiłam tego, bo wolałam się stresować i pielęgnować nerwowe bóle brzucha. I migrenowe głowy.
Po prostu nie miałam świadomości, że można inaczej. Odsunięcie zamartwiania się wydawało mi się jednocześnie olewaniem problemu, lekkomyślnością. Teraz wiem, że to nie o to dokładnie chodzi.
Co ma być, to będzie.
Tak jest. To nie jest jakaś magiczna formuła, tylko święta prawda. Jeśli faktem jest, że istnieje coś takiego jak przeznaczenie, jeśli ciąg zdarzeń prowadzi do czegoś konkretnego, choćby skały srały, to coś tam się w naszym życiu zdarzy. Zdarzy się i koniec, na wiele rzeczy nie mamy wpływu. To po co myśleć na zapas, po co martwić się na zapas.
Nie lepiej zacząć się martwić, gdy faktycznie jest czym? A jeśli jeszcze nic się nie dzieje, można spokojnie włączyć sobie W11. 🙂
Najgorsza opcja.
W ,,Jak przestać się martwić i zacząć żyć” jest wiele mądrych i pouczających historii. Ta książka to zbiór różnych opowieści różnych ludzi, które mają dać nam do myślenia i udowodnić, że martwienie się jest totalnie bez sensu. Mają nam uzmysłowić, jak bardzo tracimy czas i zdrowie.
W każdym razie, w tej książce mowa jest między innymi o tym, by wyobrazić sobie najgorszy scenariusz. Jeśli zaakceptujemy go w myślach i oswoimy go jakoś, przestanie nas on przerażać. I koniec. Jesteśmy przygotowani na najgorsze i możemy przestać o tym już w końcu myśleć!!! 🙂
Kupcie tę książkę. Koniecznie. I za każdym razem, gdy zaczniecie na zapas tworzyć czarne scenariusze – doprowadźcie się do porządku jednym rozdziałem. Polecam!