Stresowałam się bardzo myślą, że po studiach to się przyjaciół nie spotyka. Przyjaźnie to domena licealistek i studentek, a potem to… a jeszcze jak dzieci są, to zapomnij. A ludzi się poznaje, non stop kolor.  Różnie to bywa, nie zawsze zaklika. W tym roku kończę 30 lat [ba dum tss!] i poznawanie lepiej mi idzie niż kilka lat temu. Dlaczego?

Bo jestem mądrzejsza. Zmarszczka na czole od myślenia mi się robi, ale za to coraz rzadziej inwestuje czas w znajomości, które miną wraz ze śniegiem. Boże, co za ulga! Wedle kalendarzyka jestem w szczytowej formie, by poznawać ludzi. Moja intuicja też mi to mówi. Proste.Bo młodsza nie będę. Ale dlaczego do cholery nie mogę powiedzieć, że ,,znamy się wieki całe”, nawet jeśli znamy się rok? No kto mi zabroni?  Lubię skracać dystans, jeśli czuję magię. Jeśli okaże się, że się myliłam, trudno. A jeśli się okaże, że te Dziewczyny to moja inwestycja w ,,time of my life”? Kto nie ryzykuje, ten nie ma, także w przyjaźni.  Baśkę znam wieki, a dokładniej od 1,5 roku 🙂

Bo mogę poszaleć. Mama mówiła, by nie rozmawiać z nieznajomymi, ale wiecie, przez internet jakoś łatwiej 🙂 Czasem wystarczy odpisać na mejl, po prostu. Zgodzić na udział w czyimś projekcie. Powiedzieć TAK, wchodzę w to, hej, będziesz w Gdańsku, wpadnij. Albo czekaj, zgarnę Cię z dworca w Warszawie. I tak czekam na Flow Justynę, która obiecała, że mnie wyczochra na See Bloggers. Tak czekam na to, aż Justyna [którą poznaliście w TYM poście] ze mną pogada na fejsie. Mam wrażenie, że zna mnie lepiej, niż kilka osób, z którymi rozmawiam face to face. Czekam na Karo, u której jest mi jak w domu co najmniej.

Bo nie boję się ludzi. Nie stresuję się tym, co o mnie pomyślą, bo wiem, że siary nie ma. Bo nie ma, prawda? 🙂 Martę [tak, o Tobie piszę] poznałam pierwszego dnia na studiach we Wrocławiu. Wdrapywała się na 2 piętro, ja patrzyłam na nią zerkając zza barierki. I ona mówi do mnie – no mam nadzieję, że jesteś z 2 grupy!!! Byłam. I to były najlepsze dwa lata na studiach ever. I oby do wiosny <3Bo czasem jest się w biedzie i wtedy przyjaciele wychodzą niczym dżdżownice po deszczu, albo chowają się jak klucze od domu, gdy akurat człowiek się spieszy – gdzieś są, lecz nie wiadomo gdzie. Wtedy tych przyjaciół się poznaje od nowa, ważna to nauka.

Bo idę dalej. Jeśli mi na kimś zależy, zapominam, że było coś nie tak. Albo przepraszam, jeśli kryzys był moją ,,zasługą”, albo uznaję, że dana osoba jest mi na tyle bliska, że ,,dla zasady” nie mogę jej stracić trzymając się swojego focha. Przyjaźń to przyjaźń, nawet, gdy dzieli 800 km, gdy dzieli nieporozumienie, brak stałego kontaktu i jakaś nienazwana bariera, to przyjaźń jest zawsze. Najważniejsze jest wtedy to, że jak już się spotykamy, to jest jak dawniej, jak w liceum, jak na studenckich wakacjach. I to jest ważne. Ten moment, gdy czujesz, że pijesz kawę w towarzystwie bratniej duszy, choć to pierwsze spotkanie od roku i w międzyczasie drogi się rozeszły. To tak naprawdę wszystko jest w porządku. H <3

Bo przyjaźń dla mnie jest intelektualną rozrywką. A ja mierzę ją nie w pln, nie w kilometrach, ale często w ilości przegadanych godzin. Jak mi Emalka rachunek wystawi, to chyba będę musiała jechać na zmywak do UK.

Przyjaźnie poznane teraz, gdy ma się inną perspektywę niż 15 lat temu, są… chyba fajniejsze. Ja w każdym razie bardziej doceniam. I uważnie nie pozwalam sobie na przegapienie okazji, by kogoś poznać. Opłaca się 🙂