To dobry czas na postanowienia przednoworoczne. Środa wieczór, siadam do komputera, herbata z sokiem malinowym, soundtrack do ,,50 twarzy Greya”. Mam na sobie wielki wełniany sweter, mokre włosy suszą się same, zmyłam lakier do paznokci, założyłam ulubione skarpetki. Jak zawsze siedzę w kuchni, jem pokrojone jabłka. I jest mi bardzo miło.

W tym roku postanowiłam nie robić żadnych noworocznych postanowień. Może sama siebie zaskoczę, bo się wcale nie doceniam i lista ,,zakazów i nakazów” tylko by mnie zablokowała? A teraz? Teraz jest mi dobrze i chyba jestem z siebie dumna.
Zmywając ostatni brudny kubek, prasując ubranka w rozmiarze 96, chowając do lodówki garnek w rosołem, myślę sobie, że mam fajne życie. Nie chcę go urazić zbyt mocną krytyką, wypisując punkt po punkcie, co jest do zmiany. Jaka być powinnam, co muszę zrobić, co chcę mieć. Więc może zostanę przy tej wersji mojego życia, która się teraz toczy?
Oto moje postanowienia przednoworoczne – postanowień noworocznych nie będzie. Dokładnie tak. Ja chcę tylko płynnie, naturalnie, bez pośpiechu przejść z jednego roku na drugi. Jakbym przeskakiwała przez kałużę. Chcę nadal kłaść Córkę spać i potem tańczyć do lustra jakbym miała 17 lat, choć muzyka głośno na 30% tylko. Nie będę robiła sobie wymówek, że czegoś nie dałam rady zrobić. Bo w tym roku zrobiłam tysiąc innych rzeczy. Dałam radę wtedy i dam radę w przyszłym roku, na 100%. A czy muszę to podkreślać na czerwono za każdym razem pod koniec roku? Zostawić ślad jak na kartkówce z mierną oceną?
A tak poza tym to chcę docenić ten rok, a nie już teraz kombinować, co w nim ulepszyć. Bo znowu bym musiała zrobić sobie sprawozdanie z jakości mojego życia. A ja, o dziwo, jestem dla siebie coraz bardziej wyrozumiała. Więc mimo ewidentnych minusów, ja nadal czuję, że minus i
minus daje plus. Normalnie napisałabym w Nowym Roku, że powinnam częściej dzwonić, częściej pisać do bliskich i bliższych. Ale wolę widzieć, że w tym roku poznałam mnóstwo ważnych dla mnie osób. I nadal jestem blisko z wieloma, choć ,,złe kilometry dzielą nas” 🙂 I to jest chyba ważne, hm? By widzieć, co i kogo się ma. Ja widzę, mam dużo. Dziękuję.
Może i bym wpisała na listę hasło,,uważaj!”. A dziś sobie myślę, że odrobiłam lekcję, narobiłam sporo błędów, ale co moje, to moje. Uważać to będę na gorącą kawę, żeby nie oparzyć sobie ust. Dziś nie jestem na siebie zła, że podjęcie decyzji zajęło mi lata. Dziś cieszę się, że w końcu ,,zrobiłam to, no”, że zadziałałam. Było kilka rzeczy, o których myślałam przez lata i w tym roku dałam im szansę. Tak, nie zrealizowałam ich, ale dałam im szansę. I z tego się cieszę.
Postanowienia przednoworoczne..[. Zamierzam natomiast z czułością spojrzeć na siebie. I zamiast skupiać się na tym, co tak bardzo muszę w nowym roku, zmielę kawę w oldschoolowej maszynce, wciągnę ,,zapach poranka”, założę ten sam sweter co zawsze i te same, ulubione skarpetki, te z Tesco, od Basi.