Nie wiem jak Wy, ale ja nie czekam ani na tłusty czwartek, ani na walentynki, ani nawet na dzień kobiet [choć wizja rajstop i goździków jest kusząca]. Oficjalnie porzucam czekanie na te arcyważne dni, zaczynam przygotowania do wiosny. Żółty obrus, żółty dywan. Z tej tęsknoty przerzuciłam garderobę Iny, przekopałam, zrobiłam porządki i już ją widzę…
Znalazłam też retro-vintage [ do dobra, mega wieśniacki, kolorowy, z lat 90-tych] zimowy kombinezon, którego Ina nie miała okazji jeszcze odziać. Jest. Zastanawiam się, czy nie chcieć jeszcze trochę zimy, by pokazać Wam, jaki miewam wybitny gust, gdy dopada mnie tęsknota za latami 80-tymi. Ale nie wiem czy sama jestem na to gotowa 🙂
Oto co wybrałam Córce mej na wiosnę. Niech Was nie zdziwi dół od minibikini. To jest ostatnio ulubiony strój dzienny Iny. Pasuje zarówno do dresu jak i getrów w truskawki. Na pampersie leży wybornie.
Bluza od Pralines, wybaczcie, może i Wasze maluchy noszą jako bluzę, ale chyba Ina będzie ją eksploatować jako wiosenną kurtkę! Nie chyba – na pewno! Zamek na plecach to jedno z lepszych rozwiązań, zważywszy na to, jak Ina lubi się rozpinać, a ja już nie mam siły do jej zapędów ekshibicjonistycznych.
Codziennie siedzę na pintereście przynajmniej 15 minut (razy 4) dziennie. Wbiłam sobie w mózg połączenie bluzki w paski z czerwonymi kaloszami i choć sama nie mam, jako wyrodna matka przelewam swe ambicje na swe dziecko. To będzie nie jedyne ,,przelewanie”, bo już kombinuję, by zapisać Inę na tańce i za kilka lat wzruszać się podczas jej castingu do You Can Dance. Srsly.
Jaram się wiosną. Wywróżyłam sobie z fusów, że to będzie mój czas, więc gdzie do cholery jest ta wiosna?
Idę ekscytować się moim nowym żółtym dywanem. Niech mi ktoś spróbuje przeszkodzić! cYa!
* bluzę pikowaną z zamkiem na plecach możecie kupić TU, TU i TU też.