Pamiętam początek tamtego roku. Totalnie w slow motion, bardzo relaksujący. Dobrze się zapowiadał, zbierałam energię na nowe i wbrew pozorom czekałam na to i się cieszyłam. 12 miesięcy minęło błyskawicznie, zdarzyło się tyle, ile w 1000 odcinkach Mody na Sukces.
Rok z życia Tekstualnej. Bardzo przełomowy, bardzo różny, bardzo emocjonalny, trudny, ale i pozytywny. Mój własny. 
Jakoś doszłam do 2016 roku. W trampkach i najaczach najwygodniej 🙂 Klasa!

https://www.tekstualna.pl/2016/01/nie-zdazyam-nawet-mrugnac.html

12 marca urodziła się Miluchna. Ina przeszła przyspieszony kurs na starszą siostrę, za który dostała ocenę bardzo dobrą. Może nie uwierzycie, ale Dziewuchy bardzo dobrze się ze sobą bawią, świetnie na siebie reagują, lubią się, przytulają, robią cacy i buzi. Dzielą się, albo i nie. Zabierają sobie rzeczy, albo i nie. Nasz Tata już teraz planuje drobne zmiany w ogrodzie, jak zamontowanie elektrycznego pastucha i całodobową straż. Takie charakterki zestawione ze sobą = pogrom Dziadków!

Warszawa, Lublin, Poznań, Wrocław, Olsztyn, Trójmiasto, mało i dużo jednocześnie. Znalazłam sposób na to, jak dać sobie przestrzeń i świeże powietrze. Jak zacząć od nowa, nawet kilka razy dziennie. Jak uśmiechnąć się do siebie i poczuć się ze sobą dobrze. Idę w miasto i patrzę w niebo. Im mniej chmur na niebie, tym mniej chmur w mojej głowie. Nie sądziłam, że to takie proste, ale faktycznie tak jest.

Czy ja już Wam napisałam, że jestem najlepszą mamą na świecie? Jestem. Nigdy nie pozwoliłam Inie czuć się niepewnie w mojej obecności. Byłam jej grupą wsparcia, ,,plecami”, przytulanką i konfesjonałem. Zrobiłam wszystko, by czuła, że jest wszystko dobrze. I jest dobrze, bo ja tak mówię! 
W nocy zawołała mnie do siebie, chciała się przenieść z poduszką do mnie. Nad ranem obudziłam się z jej ramionkami ciasto oplatającymi moją szyję. To jest właśnie to, moje drogie. Niepisana wiadomość, że moja Córka jest szczęśliwa. 
Ina bardzo się zmieniła przez ten rok. Jest już duża Dziewczyną. Gada jak najęta. Ma swoje humory, przyzwyczajenia. Cwaniara z niej taka, że hej! A najbardziej lubię, gdy tak po prostu przychodzi i mówi: – Cześć, mamo, co robisz. I za chwilę. – Ocham ciebie. 

A co ze mną? Zrobiłam progres razy myljon. Zmieniłam się, że czasem sama się sobie dziwię. O, okulary zmieniłam aż dwa razy! 🙂
Polubiłam się. To nie tylko zasługa mnie samej. Pełno bliskich mi osób codziennie mi przypomina, że jest dobrze. 
Dobrze jest mieć świadomość, że co jak co, ale na sobie można polegać zawsze. Grad, deszcz, przeprowadzka, rzucenie pracy, nowości, kryzysy… kuuuurna, biorę to na klatę!
No i Tomek Basi, który z uporem maniaka powtarza mi, że mam piękne oczy <3 A jak Tomek mówi, to tak jest!

Wiele razy w tym roku byłam w niebie. Rzadki luksus, ale tym bardziej doceniany. Dosłownie i w przenośni.

Friends. Moja inspiracja, codzienność. Bardzo Was doceniam, wiecie? Wielu z Was nie ma na zdjęciu, ale Wy wiecie, że Was <3. Tych z liceum jeszcze, tych najnowszych, tych poznanych w biedzie i tych, co w niej ze mną byli. 
<3

Marzenia się spełnia. Nasze mieszkanie jest dowodem na to, że jak los daje nam kilo cytryn, to należy zrobić z nich najlepszą na świecie lemoniadę. Nasze prywatne drewniane podłogi, nasze parapety z widokiem na świąteczne lampki choinkowe. Nasza białe ściany i metry kwadratowe pełne uczuć i życia. Nasze zdjęcia na ścianach i budyń czekoladowy w garnku. Nasza wanna i ciepłe kaloryfery. Nasze kakao w naszych ulubionych kubkach. Nasz dom.

Czy w tym roku dałam sobie prawo do bycia sobą? Czasem tak, czasem nie. Czasem bywało ciężko, ale finalnie mam nadal złoty medal w byciu Moniką, Manią, Monią, Pryśko, Moni. 
W tym roku doceniam kilka kilo mniej wokół mojego tyłka. Doceniam parapet w kuchni, z którego wszystko wygląda inaczej. Doceniam relacje, które łączą mnie z bliskimi ludźmi, choć czasem są poza schematem, totalnie niestandardowe i wychodzące poza linie. Ale takie są właśnie ulubione, prawdziwe i moje. Doceniam kilka domów, w których mogę się czuć jak u siebie. 
Lubię moje długie włosy i kilka par butów na obcasie, które pojawiły się w mojej szafie. I noszę mniej luźnych ubrań. I śmieję się częściej. 

Nie zdążyłam nawet mrugnąć, a 2015 minął. 
Był najlepszym w moim życiu.  Od samego początku, do samego, sylwestrowego końca. Od przyjaciół do przyjaciół. Od miłości jednej, do miłości drugiej. Chcę więcej!