Wiosna jawi mi się jako koniec całego zła, jako nowy początek, granica, za którą wszystko będzie jakby prostsze, jakby bardziej kolorowe i bardziej dobre. Czekam na nią owinięta w koc i wbijająca sobie coś do głowy.
Nigdy nie będę z siebie w pełni zadowolona i w mojej głowie hasło ,,muszę” i ,,nie mogę” są codziennie. To głupie, wiem. Dlatego do wiosny sobie pozwalam. Folguję sobie słowem ,,mogę”, bo mogę.
Mogę wszystko!
Śpię pod samą wełnianą kołdrą. Znaczy się bez poszewki. Dlaczego? Bo mogę 🙂 Ale głównie dlatego, że czuję się pod nią jak pod grubym kocem. Szybciej zapadam w nocny sen zimowy. Jest mi cieplej na samą myśl. Odwracam się do ściany i patrzę na moją trzylatkę. Tak, śpimy razem, prawie codziennie, w godzinach 3:00-7:00 rano. Nie rzucam się jak dzika do komputera i nie robię biznes planu na cały dzień, bo sobie wolę popatrzeć. Bo mogę, najwyżej trochę później wyjdziemy do żłobka. To też możemy, zdecydowanie.
Mogę nie odbierać telefonów od osób, z którymi mogę nie chcieć rozmawiać. Tak po prostu, bez żadnego nawet wyrzutu sumienia. Bez poczty głosowej. Bez potrzeby oddzwonienia potem. Bez kłamstw, że nie mogłam odebrać. Nawet nie wiecie, jakie to uwalniające. Mogę.
Mogę nie odbierać telefonów od osób, z którymi mogę nie chcieć rozmawiać. Tak po prostu, bez żadnego nawet wyrzutu sumienia. Bez poczty głosowej. Bez potrzeby oddzwonienia potem. Bez kłamstw, że nie mogłam odebrać. Nawet nie wiecie, jakie to uwalniające. Mogę.
Albo mogę mieć wolne. Kilka miesięcy temu miałam zdecydowanie ,,chudy” okres. Tak bardzo dało mi to w kość, że teraz pracuję trzy razy ciężej i intensywniej. Ale przecież… mogę czegoś nie robić, wiedziałyście o tym? 🙂 Tak, to zdecydowanie odkrycie tego miesiąca haha. Mogę odpuścić.
Zamierzam wytyczać granicę, swoje i innym. Jestem tak zmęczona tym, jak wielkie oczekiwania mają inni wobec mnie, że od teraz koniec z tym. Jestem najlepsza i najważniejsza. I robię to, co uważam za słuszne. Bo mogę.
– Mamo, mogę wszystko! – krzyknęła moja Córka, gdy sama zrobiła jedną dość trudną czynność. Zrobiła ją tylko dlatego, że ja jej w tym nie przeszkodziłam. Powiedziałam jej wtedy, że może w życiu zrobić wszystko, co tylko chcę. I nie chodzi tylko o siadanie na sedesie przy pomocy stołka, a nie moich ramion 🙂
Mogę ubierać się jak minimalistka, choć w duszy grają cyganie. Mogę powiedzieć, że czegoś nie umiem. Mogę przyznać, że coś mnie zraniło. Mogę być sobą. Mogę być ładna, nawet jeśli na siłowni nie byłam przez trzy tygodnie. Mogę iść na dwugodzinny spacer zamiast klepać na komputerze. Mogę nie wstać rano popracować, choć przed snem obiecałam sobie, że to zrobię. Mogę zaczynać od nowa tyle razy, ile chcę. Mogę nie prasować rzeczy i nie być okien. Mogę ściąć włosy na chłopaka i zaraz żałować tego najbardziej na świecie. Mogę, mogę, mogę… wszystko mogę!
Mogę stać wieczorem przy oknie i patrzeć na neony i czuć, że to najlepszy okres w moim życiu.
fot. Michalina Pryśko