Dziś był dzień przemyśleń. Zrobiłam bardzo subiektywną listę rzeczy, które mama może dać swojemu dziecku. Daje lub może dać, jak kto woli. Absolutnie nie mam zamiaru piać na temat – I’m a mom, what’s your super power? – ale zobacz, w końcu masz coś do powiedzenia, jestem mistrzem, Yodą i walczysz o pokój na świecie. Z dzieckiem na ręku. 

Imię. Nadajesz dziecku imię. Takie, które wymawiasz z szacunkiem, czasem wzruszeniem. Zdrabniasz czule albo używasz najbardziej oficjalnej wersji, by przywołać gałgana do porządku. Długo wybierasz i potem z dumą podajesz w USC. Raczej brak tu przypadku, kierujesz się tradycją, rodziną, modą lub niemodą, sobą. Inspirujesz się książkami.  A potem słyszysz, jak maluch pierwszy raz mówi, jak ma na imię i wtedy wiesz, że to imię właśnie tak powinno brzmieć. Wszyscy je źle wymawiają! To jest jedyny i właściwy sposób:
– Iiiiiina! 
Czas. Dajesz, choć go nie masz. Dzielisz, jak Jezus w Galilei chleb. Na żądanie, na wezwanie, na krzyk i na śmiech, na wszelki wypadek – jesteś. W teorii jest to bardzo trudne, ile razy zdarzyło mi się powiedzieć ,,Boże, kiedy ja znajdę na to czas?”, a w praktyce to banalnie proste. Najpierw Ina, potem cała reszta. Czas jest z gumy, gdy trzeba.  Serio. 
Przykład. Dziecko nie będzie się kierowało twoimi radami, ale twoim przykładem. Nic się nie ukryje. Dlaczego ja nie kupuję nigdy coli ani soków w kartonie. Czemu nie jem wieczorami. Czemu nie kupuję chipsów. Czemu pytam, czy komuś nie pomóc. Czemu nie lubię zbytniego spoufalania się. Czemu mój dom to nie poczekalnia, że każdy może przyjść, kiedy chce. To nie geny, to wzór. Pamiętam o tym. I uderza mnie czasem, jaka to odpowiedzialność. 
Szacunek. Szanujesz swoje dziecko, nie bijesz, starasz się zrozumieć, odpowiadać na jego potrzeby, szczególnie te niematerialne. Nie olewasz, choć nie chce ci się po raz 20 w tym miesiącu iść do przychodni z katarem. Choć nie chce ci się reagować na każde ,,siu siu mama”, przecież ma pampersa na dupsku. Szanujesz to małe dziecko, to, że czegoś jeszcze nie umie, nie może, a chce. Szanując uczysz szacunku.

Wspomnienia. Jak wylizywanie miski po robieniu ciasta czekoladowego. Jak herbata z termosu na spacerze w lesie. Jak cola i mirinda tylko w wakacje. Ciekawe, czy uda mi się stworzyć Inie wspomnienia na miarę tych moich. Jestem tego świadoma, więc chyba tak. Już teraz mamy spacerowy rytuał – bułka w piekarni, Ina na plecach, Stare Miasto przed nami. Może to będzie jedno z najwcześniejszych wspomnień Iny?

Nieważne, czy karmisz piersią, czy nie. Nieważne w zasadzie, ile masz na koncie i czemu tak mało. Na kogo głosowałaś i czemu to była Ogórek. Możesz zrobić tak dużo tak niewielkim kosztem. To, co wyżej, nic nie kosztuje, nie musisz tego wnosić na 4 piętro, nie kupisz tego, a możesz podarować. Nie musisz zdobywać tego w pocie czoła, bo masz to w sobie.