Słowo ,,lubię” pachnie ciepłym mlekiem i niedzielnym obiadem. To jest
takie słowo do przytulenia. Może przez zmiękczenie na końcu? Nie wiem.
Miałam weekend na przemyślenia. W Gdańsku wiało tak bardzo, a ja pod
kocem. Lubię.
https://www.tekstualna.pl/2016/02/lubie.html

Lubię to, jak się toczy moje życie. Lubię, bo wiem, że idzie dobre, lepsze. Lubię to, że mam na co czekać. Bo mam, prawda?
Lubię
zapach mojej Córki, gdy przytulam się do niej usypiając ją. I jej
spokojny oddech rano. Lubię to, że wtedy czas się zatrzymuje, a ja, choć
zawsze się spieszę, w tych momentach odpuszczam. Przeciągam te chwile
jak tylko mogę. Wwąchuję się i wpatruję uporczywie w moją Dziewczynę.
Lubię
potargane włosy i pościel dopiero co zmienioną, jeszcze trochę twardą,
pachnąca płynem do prania. Lubię tę przyjemność, którą daje myśl, że
zaraz będę mogła się totalnie wyłączyć i zacząć zasypiać.
Lubię tę iskrę w oczach zakochanych osób. Nie da się jej ukryć, jest szczera i zdradza wszystko. Oby więcej takich oczu!
Lubię kawę z pianką i herbatę z sokiem malinowym.
Lubię śmiać się w głos. I śpiewać na cały głos. Nie ze wszystkimi mogę, więc jak już mogę – lubię.
Lubię
wpatrywać się w ludzi, obserwować ich. Mój sposób na zwiedzanie miast,
państw? Nie zabytki, nie historia, ale ludzie. Lubię na nich patrzeć, w
co są ubrani, jaką kawę piją, jak spędzają czas, kłócą się czy godzą.
Może na kogoś czekają. Bardzo to lubię.
Lubię zmiany. Widzę je w
sobie. To mnie buduje, gdy zauważam, że praca nad sobą jest możliwa i
choć długotrwała – przynosi rezultaty.
Lubię Szczygielskiego, Żulczyka i Wiśniewskiego.
Lubię długie prysznice i bardzo ciepłą wodę.
Lubię,
gdy mężczyźni całują mnie w rękę. Może dlatego, że nieczęsto to się
zdarza, a może dlatego, że jest w tym coś romantycznego, staromodnego
i… męskiego?
Lubię w tym moim niedoczasie znaleźć czas dla
siebie. Albo inaczej – lubię, gdy okazuje się, że chwila dla mnie samej
to nie koniec świata.
Lubię wspominać. Lubię pielęgnować w sobie
wspomnienia związane z bliski osobami, zawsze wtedy przywołuje atmosferę
zdarzeń, zapach powietrza, temperaturę, porę roku, film, który razem
oglądaliśmy i czego się nauczyłam od nich.
Lubię poczucie, że wszystko jest możliwe. Przecież to prawda!
Lubię spotykać nowych ludzi i dawać im szansę stawania się mi bliskimi.
Lubię to, że już kilka rzeczy mnie nie rusza. Jeszcze parę lat temu bym się przejmowała, analizowała, a dziś? Dziś nie.
Lubię
to, że czyny mają większą moc od słów i że tak naprawdę wszystkie
odpowiedzi mamy w sobie. Lubię wiedzieć, że już to przecież wiem, zanim
to okaże się wyjawione, powiedziane…
Lubię oglądać i czytać romansidła. Ich nierealność porównuję zawsze do baśni Andersena.
A tak zwyczajnie, codziennie… Lubię chwile ciszy, pieczone jabłka z kruszonką, niepogodę za oknem i pogodę w domu.
Lubię
to, że w tym szale, chaosie, zmianach jest czas na spokój, wyciszenie i
na lubienie. Lubię siebie, dziś na pewno. Może jutro mi przejdzie, może
jutro sama siebie wyprowadzę z równowagi, może nawet przeklnę i rzucę
mięsem. Ale dziś siebie lubię. Jest mi dobrze, ciepło od herbaty z
sokiem malinowym, a za oknem wieje.