Patrzysz na swoje dziecko i czujesz na milion procent, jakie jest wyjątkowe. Jest wyjątkowe! Wszystko w nim jest idealne, kolor, zapach, głos, uśmiech. Nie zmieniłabyś nic. Ani tych pulchnych nóżek, ani wystającego brzuszka, nawet koloru włosów. Chciałabyś, by zawsze i wszyscy też tak myśleli. I wtedy przypominasz sobie o tym, jaka byłaś w podstawówce i liceum. I że wcale nikt nie sądził z taką pewnością, że jesteś rewelacyjna. Ile było momentów, w którym sobie i innym musiałaś udowadniać swoją wartość. Mnóstwo! Tylko dlatego, że nie miałaś w swojej głowie pewności, że twoja wartość w tobie jest i nic i nikt tego nie zmieni.
Zrobię, co w mojej mocy…
Pierwszą myślą, gdy dowiedziałam się, że będę miała córkę, było, że zbuduję w niej pewność, że jest wyjątkowa. Że zrobię wszystko, by wierzyła w siebie. Wiem, takie to górnolotne i idealistyczne. Już słyszę te sztandary powiewające na wietrze i pochody ku czci. Ale tak już mam i nie przewiduję zmian, przynajmniej nie w tym temacie.
Powtarzam Inie do znudzenia, że jest wspaniała. Bez cienia ironii czy fałszu. Mam nadzieję, że wpiszę się jej to w pamięci, że jakoś uda mi się wyryć to jej w głowie, by podświadomie wiedziała, że jest naj – na każdej płaszczyźnie. Tylko dlatego, że ja tak mówię, a mama ma zawsze rację!
Najczęściej mówię, że jest chlubą mamy. Ina powtarza, tylko że w jej wykonaniu jest hubą mamy 🙂 Ostatnio sama mi to powiedziała. Znaczy, że pamięta. 1:0 dla mnie!