Znacie to? Mama mi powiedziała, że najlepiej urodzić się w sierpniu, ponieważ jest to miesiąc warzywny i urodziny można wyprawić oszczędnie. Wystarczy narobić sałatek, do tego wódka i starczy.

No to ja urodziłam się w grudniu. Czyli pod górkę 🙂

Pamiętam, jak kiedys mówiłam, że ja nie oszczędzam. Jak potrzebuję więcej pieniędzy, to biorę kolejne zlecenie. Ale to było kiedyś, dawno, zanim poczułam z całą mocą, że bardzo, bardzo chcę mieć swoje mieszkanie, potrzebuję swojej własnej przestrzeni, gdzie nie kończy sie umowa najmu i skąd nie można mnie ot tak wyrzucić, bo się komuś plany życiowe zmieniły. I nagle się okazało, że nie mogę brać kolejnego i kolejnego zlecenia. Doba ma 24 godziny, tylko. I choćbym wmawiała sobie, że Beyonce ma też tylko 24h i ,,zobacz, Monika, ile robi”, to nie daję rady. Nie jestem maszyną do pracowania, moje dziecko potrzebuje mamy, naczynia – pozmywania, mężczyzna – rozmowy (edit: ten fragment wzbudził Waszą wesołość, więc umówmy się: mężczyzna potrzebuje strawy, gazety i świętego spokoju), a ja odpoczynku i kawy.

Ha! Wiem, że teraz kiwasz głową z kpiącym uśmiechem myśląc sobie – Ty narzekasz? Ty matko-polko-blogerko zarabiająca na blogu, która może sobie dorobić nawet wisząc głową w dół, bo taką ma pracę?

Nie narzekam. Widzę tylko pewne trudności, które rzutują na moje decyzje. Bo ja już nie chcę więcej i więcej pracować, ale kredyt na mieszkanie – bardzo duży zresztą – który spłacam sama, jest moim zimnym porannym prysznicem.

Oszczędzanie pieniędzy nie było dla mnie nigdy problemem. Po prostu odkładałam. Nawet był etap, gdy w szklaną świnkę skarbonkę dostaną od Rodziców na urodziny, wrzucałam same piątki i dyszki i dość szybko uzbierałam 1500 zł na wakacje. Ale teraz nie zbieram na wakacje, które będa za rok. Teraz zbieram na ratę kedytu, co miesiąc, regularnie.

Jak milion polskich kobiet.

Jak oszczędzać pieniądze?

Wydaje mi się, że trzeba sprytnie. Bo jak zacznę sama siebie cisnąć, to to ,,zbieranie” stanie się przykrym obowiązkiem, a ja będę uciśnioną właścielką mieszkania na kredyt. A nie chcę tak się czuć.

Ale przeciez na mojej lodówce wisi sobie 50zł, które znalazłam. Powiedziałam sobie, ze póki na mojej lodówce tkwi sobie bezcelowo luzem 5 dych, to znaczy, że jestem bogata!

Więc niech to będzie oszczędzanie sprytne i proste.

Plan na oszczędzanie

Plan jest – żeby zacząć jakkolwiek. Choć starałam się żyć zero waste, jest to dla mnie tak w 100% nieosiągalne. Natomiast staranie się nie wyrzucać jedzenia brzmi jak plan i jak wyzwanie. Totalnie do przetestowania.

Chodzi mi po głowie tanie gotowanie. Chcę Wam napisać, jak robię zakupy na Allegro i czemu nie lubię nowych mebli. Napiszę Wam, jak oszczędzam czas i co zrobić, by dobrze się bawić i nie wydać na to pieniędzy. O, na przykład ostatnio wyrobiłam Inie Kartę Mieszkańca, tylko po to, by mogła tramwajami jeżdzić za darmo. To oszczędność minimum 50 zł miesięcznie.

# Życie ZERO WASTE w moim wydaniu 

Dlaczego piszę o oszczędzaniu?

To, że jestem aktywną użytkowniczką internetu, piszę bloga, jestem na Instagramie i robię sobie selfie z uroczo roztrzepanymi włosami, nie znaczy, że nie wiem, co znaczy mieć problemy dorosłego, odpowiedzialnego człowieka. Doskonale wiem, co znaczą problemy z kasą, choć nie pozwalam, by nade mną zapanowały. Kasa zawsze się znajdzie – to jedno z moich ulubionych haseł. 🙂

Ale coś trzeba zrobić z domowych budżetem, gdy do zapłacenia jest rata kredytu, czynsz, telefon, sieciówka, opłaty, internet. Fazy remontu też nie przechodzą bezkosztowo – są nawet droższe niż przypuszczałam!

3 lata temu, gdy byłam totalnie bez kasy i bez pracy, sprzedałam swoje rzeczy i pojechałam do Basi organizować nasze pierwsze warsztaty. Wtedy też odkryłam bogactwo szafek kuchennych, gdzie były kilogramy wcześniej nie zauważonego przeze mnie jedzenie – kilka paczek makaronu, kasz, ryżu, słoiki od Rodziców i tak dalej. Przeżyłam? Tak i mam się świetnie. A to znaczy, że nigdy nie ma końca świata, no i że jak się chce, to można się ogarnąć.

I zamierzam to zrobić. Razem z Wami, zresztą 🙂

 

PS Obserwuj mnie na Instagramie! <3