Najlepiej czasem, gdy jest cicho. Brak zbędnych słów, brak zbędnych gestów. Są tylko te najważniejsze, jak ,,ciiicho” i przytulanie.
I nie, wcale nie jestem na kacu. I nie, pająk nie tupie, a mnie głowa nie boli. Ale może być teraz cicho.
Nic prócz odgłosu zalewanego Liptona, rzepu pampersa, oddechu śpiącego dziecka, szeptu ,,mamooo”, tupotu stópek, deszczu za oknem, czekoladowego jajka odpakowywanego małymi łapkami, kroków po zmarzniętych ulicach z Przyjaciółką.
W Święta byłam leżakiem, przytulanką, kołysanką, tancerką. Mamą i ciocią głównie. Usypiałam koncertowo. Musimy mieć z Emilką bardzo podobny zapach, bo Mila czuła się wielce komfortowo w mych chciwych objęciach 🙂
Czuję się przeładowana dźwiękami. A może przeładowana słowami, natężeniem głosu, męczącymi dialogami. Najchętniej byłabym bardzo niegrzeczną dziewczynką, kończyłabym rozmowę rzucaniem słuchawki, nadużywałabym drzwi, by się zamknąć, a moja postawa wyrażałaby TO.
Mówcie do mnie szeptem, proszę…