Nie, nie patrzę na ciebie z góry. Choć w sumie, na koncie mam o jedno doświadczenie więcej. Czy czuję się lepsza? Nie, ale bardziej doświadczona. Wiem coś, czego Ty nie wiesz.

Wiem, że nie możesz zrozumieć, jak to jest nie chodzić do kina przez dwa lata. Muszę się strasznie męczyć, co? A prawda jest taka, że nie chce mi się. Jakby to powiedzieć… wolę patrzeć na swoje dziecko niż na DiCaprio.Nie muszę jeździć do Berlina, Londynu. Nie muszę chodzić do klubów, ani pić alkoholi. Nie muszę, choć bym chciała. Ale nie chcę, bo mam inny priorytet. I nie boli mnie to wcale, że coś mnie niby omija. Mam to gdzieś, bo w domu mam prywatna plantację miłości. Rośnie jak na drożdżach.

Mnie też przeszkadza, gdy dziecko wyje w kawiarni, a ja mam ochotę na spokój. Ale już nie patrzę na rodziców, jak na bandę nieodpowiedzialnych  frajerów, którzy rozpuścili dziecko do granic możliwości i teraz ja muszę być ofiarą ich zaniedbań. Wkurza mnie to strasznie, ale rozumiem. Czasem nawet współczuję.
Wiem, że według ciebie robię mnóstwo obrzydliwych rzeczy, że paw na oczy sam się rzuca. Mogę tylko na ucho powiedzieć, że w wąchaniu tyłka swojego dziecka, w celu sprawdzenia jego stanu, jest coś czułego. I robimy to z własnej, nieprzymuszonej woli. 
A, że związek się rozpada, gdy pojawia się dziecko? Nawet, gdy się coś psuje, to nie przez dziecko, to na pewno. Wręcz przeciwnie – wspólne patrzenie na wspólne śpiące dziecko. Wspólne obserwowanie, jak wsuwa spaghetti ze smakiem, jak śmieje się w głos, jak próbuje założyć sobie spodnie – to jest prawdziwe uczucie dumy. Żaden wygrany przetarg, żadne pieniądze, żaden uścisk dłoni prezesa nie dostarcza takiego uczucia dumy, jak patrzenie na swoje dziecko. To uczucie nie psuje, tylko buduje. I nie przewracaj oczami, gdy słyszysz, że dziecko śpi z nami.
I nie musisz mnie żałować, gdy muszę szybciej wracać do domu, gdy nie mogę zostać na imprezie, gdy nie mogę spontanicznie uciec do Krakowa. Nie patrz na mnie ze współczuciem, gdy mam pobudkę o 4 rano, gdy wydmuchuję małe gile i gdy muszę zmierzyć się z siłą charakteru dziecka. To tak naprawdę nic.
Dziś zostałam obudzona niczym księżniczka – pocałunkiem. Prosto w usta. Taka pobudka i taki widok rano są warte wszystkich nieprzespanych nocy, wszystkich imprez i wschodów słońca na plaży, których nie miałam okazji zobaczyć.

* na zdjęciu jest też Julek Ani i Michała <3