Wychodząc z klatki, otwierając drzwi, podświadomie nastawiam się na uderzenie fali zimna. Takiej, co mrozi oczy, palce u stóp i wewnętrzną stronę ud. Mróz sprawia, że przyspieszam. Chcę szybko, ale na chceniu się kończy. Mała dziewczynka-lew ma swoje tempo życia.  Codziennie rano wchodzi na te same schodki, staje przy tym samym mostku, patrzy na te same kaczki… jej kroki są niezmiennie małe, latem i zimą mają tyle samo centymetrów. Także nie przyspieszę, chociaż mróz i wieje. Idziemy razem spokojnym tempem, odpornym na zawieruchę…
https://www.tekstualna.pl/2016/01/definicja-zimna.html

Lubię zimno mrożonej kawy. Lubię zimne mleko i lody Häagen-Dazs. 

Zimno jest czasem dobre. Szczególnie, gdy wchodzisz do ciepłego domu i niemal czujesz, jak krew zaczyna znowu krążyć w zlodowaciałych stopach. Zdejmujesz buty, stajesz na ciepłych deskach w kuchni i jest ci po prostu wspaniale. Zimno sprawia, że widzisz różnicę, doceniasz i się cieszysz drobiazgami. Tak, jak obiecujesz sobie każdego stycznia. 
Zamiast zimno jest ,,mimno”. To ten moment, gdy wyciągam Inę z wanny. Lekiem na to jest różowy szlafrok z Peppą, z koroną na kapturze. Aktualnie jest on w
praniu, więc się hartujemy. Dlaczego? Ina włożyła do kieszonki płatki do mleka. Skubana nie powiedziała mi o tym, a ja, w dobrej wierze, postanowiłam szlafrok uprać… W kiszonce widok
był taki, jak gdyby hello kitty źle się poczuła i rzygnęła tęczą wprost do
kieszonki. A po kąpieli nadal mimno.

Spacery o chlebie i mrozie są piękne. Świat wydaje się taki na baczność, skupiony, gotowy do akcji. Nie jest rozleniwiony upałem i mrożoną herbatą pitą pod parasolem. Tylko marsz, marsz, marsz, bo zimno. Świat o barwie lodu. Błękitno-szary. 
Nie lubię zimna, gdy stoję pod prysznicem. Długo stoję, bo lubię ten dreszcz, gdy woda jest tak bardzo, bardzo gorąca. I nagle ciepłej wody brakuje w bojlerze, zaczyna być zimna, coraz zimniejsza, ja w panice przekręcam korek, może jeszcze jakiś jest zapas wrzątku i… i zimno. Nagle robi mi się smutno i czuję się, jakby los rzucił mi w twarz śnieżną kulką. Otrzeźwienie, wracam do normalności. 
Zapomniałam, jak przyjemnie jest oprzeć się plecami o kaloryfer i zamknąć oczy. 
Jest tak zimno, że nie śmiem nawet wyjąć telefonu, by zrobić zdjęcie. Jest tak zimno, że nie cieszy wizja gorącej kawy na wynos. Tak wiem, mogę ogrzać dłonie o ciepły kubek, a co z tą częścią dłoni, która jest na wierzchu? E e, odpada. Poza tym jak mam ją wypić, gdy nie mam ochoty odsłonić buzi? Zimno mnie przegania po ulicach. Pobijam swe rekordy w szybkim marszu, jestem, a za chwilę już mnie nie ma.
Jeszcze tylko jedna mała tortura. Wyciągam dłoń z rękawiczki, by wystukać kod domofonu. 6 długich sekund. Jest. 
Zamykają się drzwi, a ja doceniam. Wszystko doceniam, jak leci.