
Ostrzegam, to będzie takie banalne, takie proste i zwykłe, a jednak… Zastanawiałam się, czy o tym pisać, bo wbrew pozorom aż tak emocjonalnie publicznie wynurzam się niechętnie.
Przestałam oglądać tv, fakty, wiadomości. Nie wchodzę na portale informacyjne, olałam pudelka. Nieszczęścia innych napadły na mnie, moja empatia przekroczyła granicę. Jest mi smutno.
Zalało mnie tsunami tragedii w internecie, podawanych sobie z pasją, udostępnianych, lajkowanych. EdgeRank szaleje, a moje emocje razem z nim.
Nie wiem, jak zareagować. Nie ciesze się z cudzego nieszczęścia, ale cieszę się ze swojego, mam wszystko. Obchodzi mnie, że innym jest źle, że przez czyjeś zaniedbanie mama straciła dziecko, że przez biurokrację doszło do tragedii, że zagłodzono, że zapomniano, zaniedbano. Ale bardziej mnie obchodzi, że jednak mnie nie obchodzi. Czy to źle?
I zanim napiszę Markowi z biura, żeby przytulił naszą Dziewczynkę. Zanim pomyślę, że mam wielkie szczęście. To jest mi ciężko i smutno. Nie wypada wzruszać się w biurze, gdy 8 osób na około. Ale gdy po raz kolejny wpada na mnie ludzkie nieszczęście, szczególnie to dziecięce… nie da się tego skasować, przewinąć. Za dużo tego, za często.
Nie wiem, co się dzieje z naszym światem. To zaczęło się teraz, czy było zawsze, tylko nie mówiło się o tym głośno?
I najgorsze jest to poczucie bezsilności, że głupota ludzka nie zna granic.