W teorii brzmi bardzo prosto i przyjemnie. Aż się chce dzieci rodzić i pracować – oczywiście w domu. To poczucie misji, dobrze spełnionego obowiązku, samozadowolenie, samoduma i samorozwój. Że jestem taka multizadaniona, że tak rewelacyjnie zarządzam czasem, że spisuję się na medal. Lśnię pełnym blaskiem stukając w klawisze laptopa jednocześnie karmiąc piersią niemowlaka. Dokładnie tak…
MONIKA PRYŚKO
business mama
freelancerka w ciąży
mama freelancer
mama w pracy
praca
praca dla mamy
W teorii brzmi bardzo prosto i przyjemnie. Aż się chce dzieci rodzić i pracować – oczywiście w domu. To poczucie misji, dobrze spełnionego obowiązku, samozadowolenie, samoduma i samorozwój. Że jestem taka multizadaniona, że tak rewelacyjnie zarządzam czasem, że spisuję się na medal. Lśnię pełnym blaskiem stukając w klawisze laptopa jednocześnie karmiąc piersią niemowlaka. Dokładnie tak to sobie wyobrażałam jeszcze kilka tygodni temu 🙂 Nie to, żeby tak nie było (hłe hłe hłe), ale zajmuje to tyle energii, jakbym była specem od logistyki lotniczej. Moje życie dzieli się teraz na kilka elementów, ktore mieszają się, zastępują, zazębiają. Intuicyjnie staram się wszystko pogodzić, dla swojego dobrego samopoczucia. Ale nie powiem, nie jest łatwo, będzie jeszcze trudniej – proporcjonalnie do rozwoju dziecka. Im Ina większa, tym mniej czasu na pracę. Trzeba będzie zapisać się na kurs szybkiego wszystko-robienia.
Ina śpi. A ja własnie myślę, jak bardzo moje zawodowe życie zależne jest od kilku punktów. Aż łza się w oku kręci 😉
1. Sen dziecka to prezent dla matki. Można zrobić siku, obejrzeć zaległy serial, ugotować gar bigosu. Dla mnie to czas, gdy szybko loguję się na pocztę i facebooka i nadrabiam zaległości. Zapisuję, co mam do zrobienia i wykreślam to, co udało mi się zrobić. To ostatnie jest szczególnie budujące.
2. Żółte karteczki do fundament współczesnej cywilizacji.
3. Chusta to trzecia ręka. Dziecko dopieszczone, mejl wysłany, klient zadowolony, konto pełne.
4. Audiobook. Trochę kultury sprawia, że czuję się światowa, kosmopolityczna, mądra i zadbana. Nawet dres wyglada wtedy bardziej posh.
5. Skupienie. Abstrakcyjne słowo, które równie dobrze mogłoby znaczyć tyle, co pasztet. Można osiągnąć ten stan po długotrwałej próbie medytacji, albo wtedy, gdy ma się nóż na gardle. Gdy zostaje godzina do oddania projektu, wtedy praca wre 🙂
6. Mejl. Dzięki Bogu za pocztę i mejle. Nic tak mnie nie wnerwia, jak pierdzący telefon w czasie, gdy karmię czy usypiam dziecko. Dlatego teraz, jak mogę, wszystko załatwiam pisemnie… amen!
7. Mąż. Również niezły wynalazek, sprawdza się w trójkacie dziecko-mąż-praca.
Nie jestem pracoholiczką. Tak mi do tego daleko, jak stąd do San Francisco. Ale mam świadomość, że nie mogę sobie odpuścić. Daję z siebie dużo (bo jednak nie wszystko), by utrzymać kilka srok za ogon. Jak nie teraz, to kiedy?
Lubię zaczynać od nowa. Jestem w tym naprawdę dobra. Lubię też wspierać inne kobiety, słuchać i motywować.
Podkreślam, jak ważna jest niezależność oraz to, że na rozwój zawsze jest czas. Każdy potrzebuje dobrej
energii #nadobrypoczatek.