Chcesz mieć zawał jeszcze przed 40-stką? To jest bardzo, bardzo proste. Wystarczy dostarczyć sobie odpowiedniej ilości stresu, niedosypiać, źle jeść, brać na siebie coraz więcej obowiązków i obarczać się odpowiedzialnością za siebie, rodzinę i innych ludzi.
Jest jeszcze jeden sposób, bardzo prosty. Wystarczy być bardzo, bardzo wrażliwym i brać do siebie opinie innych osób. Do tego być pracowitych i wciąż się nie wyrabiać – w końcu jeśli masz na liście zadań więcej, niż możesz zrobić, czujesz bardzo dużą presję. aha, i musisz codziennie mieć wyrzuty sumienia, koniecznie odpowiednią ilość.
Eh…
Ostatnio rozmawiałam z trzeba osobami – trzema! – które poinformowały mnie lub opowiedziały mi o osobach, które zmarły na zawał, w bardzo młodym wieku. Bardzo zaskoczyła mnie ostatnio wiadomość o niespodziewanej śmierci człowieka, z którym miałam spotkanie dosłownie kilka dni wcześniej.
Zawał to już nie tylko postrach starszych ludzi
Zawał kojarzy nam się ze starszymi ludźmi, którzy raczej nigdy nie korzystali z uroków #slowlife. A na pewno nie z przyczyną śmierci osób, które jeszcze nie zdążyły się w swoim życiu rozkręcić.
A jednak
Podobno 10% wszystkich zawałów, które dotykają Polaków, dotyczy osób poniżej 45 roku życia.
Co może być tego przyczyną? Nie wiem dokładnie. Ale przypuszczam, że duży stres.
Nie musisz mieć życia z Instagrama, by czuć szczęście
To nieprawda, że nasze życie musi polegać na zarabianiu coraz więcej, na kupowaniu coraz więcej, na posiadaniu, na zdobywaniu. Na nieustannych sukcesach. To nieprawda, choć ciężko się zatrzymać. Posiadane fajnych rzeczy jest przyjemne. Podziw innych jest przyjemny – wtedy, gdy wrzucasz na Instagram fajne zdjęcie, na którym widać, co masz i co lubisz. To jest przyjemne. Ale też niebezpieczne. Bo to uzależnia. I niestety potrzebujemy coraz więcej i więcej. Coraz więcej podziwu i lajków. Coraz więcej pieniędzy.
Wiem, że tak jest, bo na mnie to też działa. Ja też chcę ładniej, lepiej i więcej. Choć na szczęście umiem się zatrzymać i widzę, co jest dla mnie najważniejsze. I wolę wypić ,,rozpuchę” z mlekiem w ukochanym towarzystwie na naszym balkonie, niż najdroższą na świecie arabikę na biznesowym spotkaniu.
Choć tak. Ja sama potrzebuję więcej pieniędzy. Chciałabym spłacić szybko kredyt (tylko co znaczy szybko w perspektywie 25 lat?), chciałabym zrobić kuchnię i łazienkę, na które potrzebuję około 40 tys zł. Chciałabym wyjechać na wakacje. Chciałabym dokończyć remont. Wiele rzeczy bym chciała, a co!
Ale, co dla mnie jest dużo ważniejsze i pewnie dlatego nie jestem bardzo bogata, to fakt, że.. wybieram życie bez stresu.
Wiadomo, nie jestem w stanie zniwelować stresu w 100%. Ale wybieram nie stresowanie się. Tak wybieram, więc wszystkie moje kroki – zawodowe i prywatne, kierują mnie w spokojną stronę.
W momencie, gdy tak się stresujesz, gdy pracujesz wytrwale na swój zawał, gdy zalewa Cię ze strachu zimny pot, bo jutro konferencja, konwersacja, konfrontacja i co tylko jeszcze, gdy biegasz, gnasz, jeździsz, przemieszczasz się i gonisz – omijasz życie. Nie ma Cię w swoim własnym życiu, chyba, że tak własnie wybierasz i tego właśnie chcesz.
Ja nie chcę.
Ja pracuję jak chcę i staram się pracować, kiedy chcę. Nie walczę z wiatrakami, i gdy coś nie idzie – nie stresuję się tylko odpuszczam.
Pamiętasz, gdy 3 numer The Mother MAG wyszedł dopiero po sześciu miesiącach, a nie po trzech, jak zapowiadałyśmy? Złożyło się na to wiele kwestii, przede wszystkim i Emilka, i Gosia spodziewały się dziecka, więc nie chciałyśmy nakładać na siebie dużego ciśnienia. Czy coś się stało? Nie, nic. Nikt nawet nie zauważył, że numer wyszedł później, a nasza redakcja powiększyła się o Ernesta i Maję, bez stresu.
Nic się nie stanie, uwierz mi!
Czytałaś książkę ,,Jak przestać się martwić i zacząć żyć?”
Jeszcze jeden gwóźdź do trumny. Jeszcze jedna cegiełka do zawału w młodym wieku. Martwienie się na zapas.
Też się martwię. Martwię się o moją rodzinę. Martwię się o rzeczy, na które nie mam wpływu. Dokładnie – na rzeczy, na które nie mam wpływu. Boję się niespodziewanego.
Wciąż sobie mówię, że co ma być, to będzie. Żeby się nie nastawiać. Żeby nie tworzyć czarnych scenariuszy.
Staram się. Czasem się udaje, czasem nie. Natomiast wiem, że to niszczy, więc pracuję nad tym, by nastawiać się do życia pozytywnie. Odsuwam negatywne myśli, zastępuję je planowaniem dobrych rzeczy.
Aha. Jeszcze jeden temat dotyczący zamartwiania się. Pieniądze.
Dbam o wewnętrzny finansowy spokój tak, że mam odłożone dwie raty kredytu do przodu i zapłacony czynsz na trzy miesiące do przodu. Mam oszczędności, które uratują mi tyłek w razie życiowej awarii. I to w zasadzie tyle. Te rzeczy potencjalnie mogłyby mnie stresować, więc na wszelki wypadek zadbałam o te zobowiązania.
Bo ja naprawdę chcę żyć spokojnie. Może bez fajerwerków, może bez nowych aut, milionów monet na koncie, bez domu z basenem i markowych torebek kupowanych podczas weekendowych wypadów do Mediolanu.
Ale żyć.
Żyj uczciwie!
Mam jeszcze jedną myśl. Żyj uczciwie!
Jedno małe kłamstwo pociąga za sobą kolejne. Na początku to niewinne ,,zatajenie prawdy”, a finalnie nabiera to takich rozmiarów, że trudno jest żyć. Kłamstwa i niedomówienia się mnożą, w ludziach budzi się złość i agresja, z którą ciężko jest się zmierzyć. Unika się więc ludzi, nie odbiera telefonów, nie odpisuje na mejle. Każdy sms to jak szpilka w serce.
Strach przed tym, że prawda wyjdzie na jaw, może być bardzo, bardzo niszczący. Nie da się go wyłączyć. Zajmuje ciało i umysł, 24/7.
Więc lepiej być fair, zawsze.
A teraz muszę coś wyznać 🙂
Tak, to jest post sponsorowany. Sama go sobie zasponsorowałam, bo chciałam przy okazji pokazać Ci plakat ,,Jestem planem A”, który można kupić TUTAJ w moim sklepie internetowym.
Nie chcę być dla nikogo planem B. Dla siebie nie chcę być planem B. Więc dla siebie jestem planem A.
A Ty?
KUP PLAKAT <3
A tutaj inne plakaty 🙂