Zastanawiam się, co kieruję mną w poniedziałkowe poranki. Co sprawia, że mimo wszystko wstaję o 5:00 rano, gdy wiem, że potrzebuję tych dwóch dodatkowych godzin, by skończyć tekst. To wena, perfekcjonizm, przyzwyczajenie, a może wewnętrzna motywacja? Wena jest zbyt rozchwiana emocjonalnie, by na niej polegać. Hasło ,,zrobione jest lepsze od doskonałego’’ jest mi bliższe niż system ,,pod linijkę’’. Przyzwyczajenie? Nazywam to bardziej rozpędem – robię coś z rozpędu, korzystając z energii, która jest efektem wcześniejszych działań. Ale to chyba jest tak słynna wewnętrzna motywacja. To głos, który z dumą mi mówi, że to, co robię jest dobre, a może nawet potrzebne. 

Motywacja wewnętrzna to u mnie poczucie zadowolenia z samej siebie. Lubię to uczucie zaraz po skończeniu pracy, gdy wiem, że dałam radę, że znowu mogę sama na siebie liczyć. 

Ale, żeby nieco zaprzyjaźnić Cię z tematem, dodam, że motywacja zewnętrzna to na przykład wypłata lub kara. Chodzimy do pracy, żeby zarobić. Płacimy karę za złe parkowanie, bo boimy się konsekwencji. Czyli kierują nami czynniki zewnętrzne.

Motywacja wewnętrzna to coś bardziej osobistego. To radość, spełnienie, satysfakcja, samozadowolenie, to także ciekawość i ambicja. To zaangażowanie. To czuły instrument, o który trzeba dbać i pamiętać o nim, bo inaczej może się zgubić między kolejnym ,,muszę’’ i ,,trzeba’’. 

PROKRASTYNACJA

Do tej pory pamiętam mój proces pisania pracy magisterskiej. Nigdy nie miałam ładniej poskładanych ubrań w szafie i staranniej przepisanych notatek. Byłam mistrzynią prokrastynacji. 

Prokrastynacja, czyli sztuka odkładania zadań na później. Znam ją od podszewki i niezłe z nas kumpele. Jednak, tak jak w życiu, nie lubię, gdy siedzi za długo. 🙂 Dlatego z mozołem, ale konsekwentnie pracuję nad moją asertywnością względem prokrastynacji. I to też jest moja motywacja wewnętrzna. Nie robię tego dla innych, tylko dla siebie. 

Zazwyczaj ulegam prokrastynacji, kiedy nie wiem, jak zabrać się do zadania. Gdy ono mnie w jakiś sposób przerasta, gdy uważam, że mogę nie dać rady. Natomiast doskonałym na to lekiem jest po prostu… praca. Dlatego zwykle robię więcej niż powinnam i zawsze znajduję sobie nowy projekt do rozpracowania. Lubię to tempo i wiem, że ono dobrze na mnie wpływa, bo nie zastanawiam się nad tym, czy mam ochotę coś robić, czy wolę przełożyć, bo po prostu robię to, co lubię. 

Uważam zresztą, że to jest kluczowa sprawa w życiu – robić to, co się lubi. Wtedy naprawdę człowiek nie czeka na weekend, by uciec od pracy, ale bardziej by zebrać inspiracje, przemyśleć coś, albo – właśnie – oddać się pracy bez reszty. Tak już jest, jeśli tworzenie jest przyjemnością. 

HISTORIA POKAZUJE, ŻE DAM RADĘ

Moja wewnętrzna motywacja została przez ostatnie lata mocno wytrenowana. Wyćwiczyłam ją jak mięsień. I nie dlatego, że wierzę, że to się kiedyś opłaci. Po prostu raz się opłaciło, drugi raz także, więc już wiem, że praca nad swoim rozwojem to nie strata czasu, tylko inwestycja. W dodatku taka, która się zwraca. 

Moja własna historia pokazuje mi codziennie, że dam radę. Może dlatego łatwiej mi zaufać samej sobie. Łatwiej mi wybrać priorytet i system działań. 

WEWNĘTRZNA MOTYWACJA I BODŹCE ZEWNĘTRZNE

Motywacja wewnętrzna nie kieruje nas w stronę korzyści materialnych czy nagród. Kieruje nas w stronę rozwoju, satysfakcji, rozwoju potencjału. Ale wewnętrznej motywacji trzeba czasem pomóc. Trzeba zostawiać jej notatki, karteczki na lodówce, trzeba życzyć jej dobrego dnia. 

Jesteśmy tylko ludźmi, nie maszynami. Nie mamy instrukcji obsługi do nas samych, musimy się siebie sami nauczyć. 

A wracając do tych karteczek na lodówce… na tapecie w swoim telefonie mam grafikę z napisem ,,Bój się i działaj’’. To samo hasło wisi nad moim biurkiem. Choć nie wierzę, że same hasła motywacyjne są w stanie zmienić nasze życie (bo to nasza praca), to jednak są takim mini impulsem, który kieruje nasze myśli w stronę planów i marzeń. Przypominają nam, czego chcemy. A czy skorzystamy z tej inspiracji? W tym nasza głowa. 

Ze sklepu DESENIO wybrałam plakaty, które dobrze robią na głowę ambitnej, pracowitej dziewczynie. Plakaty, które mają wspierać naszą wewnętrzną Beyonce, mają skierować myśli na dobre tory i przypominać, że jesteśmy najlepsze takie, jakie jesteśmy teraz. 

Oto moje plakaty:

Wierzę, że wewnętrzna motywacja zależy tylko i wyłącznie od nas. Musimy nad nią pracować! Natomiast wszystkie chwyty dozwolone, gdy szukamy metod, jak tę motywację wzmocnić. 

Plakaty z ulubionym hasłem motywacyjnym to jedna z tych właśnie metod. Mój ulubiony to ten z Beyonce. 🙂

Wybrałam jeszcze plakat z tygrysem, ale nie z myślą o sobie, ale o moich trzech kotach. Postawiłam im obrazek motywacyjny obok ich posłania. Aby pielęgnowały swojego wewnętrznego tygrysa. :)))

MOC DOBRYCH SŁÓW

Chciałabym napisać też o mocy słów. Jestem zdania, że mówimy sobie za mało miłych rzeczy. Doceniamy się zbyt rzadko i jakoś tak niepełnie. I nie chodzi też o to, jak traktujemy inne osoby, ale jakie jesteśmy dla siebie. 

Nie powinno nam samym brakować słów docenienia. Nie powinnyśmy traktować po macoszemu swojej potrzeby akceptacji. Bo my przecież bardzo potrzebujemy tego ,,jesteś świetna’’, ,,masz moc!’’ czy ,,bez ciebie nie udałoby się’’. A skoro potrzebujemy, znaczy, że musimy sobie tych słów dostarczać w sporej dawne. Tak jak witaminę C jesienią. 

Nie jestem wprawdzie lekarzem, ale zalecam Ci dawkę miłych słów i motywacyjnych haseł. Otocz się nimi, a przetrwasz każdy kryzys – jeśli oczywiście Twoja wewnętrzna motywacja jest na tyle silna, by Ci w tym pomóc. 

Żeby Ci w tym pomóc, mam dla Ciebie kod zniżkowy na zakupy w Desenio. Kod zniżkowy “TEKSTUALNA” na 25% na plakaty* w Desenio, ważny do północy 15.10.

*(nie obejmuje on ramek lub plakatów z kolekcji Handpicked/Collaborations /Personalizowane).

*Wpis powstał we współpracy z marką Desenio