Teraz to ja sobie mogę czekać, ciśnienie mi przeszło. Może to i dobrze, bo z tego co wiem, poczekamy jeszcze chwilę. Trudno. Deadline na weekend, bo wtedy będziemy wywoływać Małą do tablicy 🙂 Także nie traćcie nadziei, nowy podatnik na pewno będzie w najbliższej przyszłości.
I śmiać mi się chce, jak łatwo człowiek zmienia zdanie pod wpływem zdania innych osób. Bylim w szpitalu. A tak kontrolnie, zobaczyć co i jak, jakie procedury itp. Pytałam o konkrety dotyczące doby ,,hotelowej” dla męża, by mógł być z nami 24h. Pani recepcjonistka popatrzyła na nas ironicznie dziwiąc się, że jeszcze takiego przypadku nie było, a jak był i o nim słyszała, to pani była po cesarce i obecność męża była uzasadniona… Jakoś nie chciało nam się tłumaczyć, że nie chodzi o pomoc mnie, wyręczanie, podawanie wody i głaskanie po stopach, a o spokojne poznanie Iny. Wspólnie, po prostu. Przyznam, że byliśmy blisko, by zrezygnować z pierwotnego planu, ale chuk – będzie tak, jak być miało i gdzieś mam to, co sobie pomyśli obca babka.
***
Cierpię na bezsenność. Szlag mnie trafia, krew zalewa. Jedynym plusem było przeglądanie nocną porą Glamour. Trochę inspiracji na świętą noc nie zaszkodzi, a ja miałam się nad czym zastanawiać. I doszłam do ciekawych wniosków, ale też ochrzaniłam siebie samą, że ze mnie taka lama i nie potrafię się wziąć w garść i podziałać skuteczniej. I jak zwykle nachodzą mnie takie motywacyjne historie, gdy daleko mi do sprawności manualno-intelektualnej. Czyli akcja-motywacja zostaje przełożona na potem 🙂