Gdybym mogła jeść śniadanie takie, jakie naprawdę chcę, to, pomyślmy… byłyby to naleśniki z nutellą, gofry, kakao, albo jajka na bekonie i pszenna bułka z masłem, taka z chrupiącą skórką, prosto z piekarni. I jeszcze parówki! Po tygodniu wyglądałabym jak stara wersja mnie. Czyli jadłabym śniadanie po to, by poprawić sobie humor, zanim spojrzę w lustro. Luksusowo!

Nie będzie ściemą, jeśli dodam, że jestem najbardziej leniwą mistrzynią zdrowych śniadań. Leniwą, bo za bardzo nagimnastykować się nie muszę. Mistrzynią, bo sama sobie przyznaję złoty medal za konsekwencję. Tak, pracuję nad swoją konsekwencją, ale uwierzcie, w bardzo przyjemny sposób. A tak naprawdę, to mam bardzo łaskawą Córkę, która zdrowe śniadania pochłania ze smakiem. Z miski, kubka, łyżki, łapkami, ze stołu. Nic się nie zmarnuje, a serce matki pęka z dumy 🙂
Jestem przekonana, że niecierpliwie umieracie z ciekawości, jak wyglądała moja wyboista droga ku chwale!
Czy wzruszy Was moja historia?
Doszłam do perfekcji. Ale po kolei. Jeszcze kilka miesięcy temu nie jadłam śniadań wcale. Znaczy wydawało mi się, że jem, ale to było jakieś dwie godziny po budziku, kanapka z bistro, z dużą kawą z mlekiem. Do tej pory, jak o tym pomyśle, to… łapię ślinę przy podłodze. Dupa rosła wraz z apetytem. Potem nagła zmiana planów i detoks owocowo-warzywny, a moje śniadania wyglądały niczym kolorowe koktajle z Beverly Hills 90210. Bajkowo! To trwało jakiś miesiąc, a potem było duże NIC i znowu jadłam co popadnie, byle jak, byle szybko albo byle wcale.  Moje samopoczucie wcale nie miało się tak dobrze, jak powinno. I to nie dieta, nie figura i nie lato zbliżające się wielkimi krokami były moją inspiracją. A Inula – w końcu ktoś jej dobry przykład musi dawać. Parówki parówkami, ale jakbym chciała je zrobić sama w domu, żeby były bez witamin E, bez gmo i bez momu, to… to gdzie ja teraz kopyta dostanę?
Najpierw była owsianka z owocami. Za każdym razem Ina gardziła swoja kaszką na rzecz jedzenia z jednej miski. Szybko się uczę, więc któregoś dnia zrobiłam więcej. Następnego też… i tak zostało. Potem był koktajl owocowy, do którego chyba nikogo nie trzeba namawiać, z dodatkiem kaszy jaglanej i pestek różnych. A teraz króluje u nas jogurt grecki z musem owocowym, posypany wiórkami kokosowymi, posiekanymi orzechami i preparowanym amarantusem. Prawdziwe ąse-madąse pardon fifarafa, cały Pinterest zazdrości 🙂
Czyli jaki mam styl w tej jedzeniowej dyscyplinie? Idę zrobić quiz Tymbark. Po cichu liczę, że jestem miksem wszystkich stylów, jestem Tekstualna Multistyle Woman. Hello?
A teraz część informacyjna. Wiem, że takie lubicie 🙂
  • Jeśli jecie śniadania i jesteście z tego dumni, sprawdźcie, w jakim stylu to robicie. Quiz znajduje się pod tym LINKIEM.
  • Jest KONKURS i to bardzo, ale to bardzo, bardzo smaczny, czyli Multistyle Śniadaniowe Tymbark. Wystarczy zaprezentować swój śniadaniowy styl na zdjęciu, opisać go #MultistyleTymbark i #TwoimWymyślonymHasztagiemOkreślającymTwójSposóbNaŚniadanie i wrzucić na swój profil na Instagramie lub wgrać TU. Tak, jak i ja to uczyniłam o TAK.

A poniżej krótka ściągawka 🙂