
I tak nagle obok twojej żółtej, twardej szczoteczki do zębów ląduje w łazience druga. Tak zupełnie zwyczajnie jest dwa razy więcej naczyń w zlewie, a ktoś naturalnie przejął twoją ulubioną miskę, w której zazwyczaj jesz owsiankę. I nie masz nic przeciwko…
Moja żółta, a jej różowa z dinozaurem. Naczyń jest w zasadzie trzy razy więcej. A miska w róże została oddana po dobroci, w imię kisielu truskawowego.
Idę szybko ulicą. Jest za zimno, by się wlec, choć zazwyczaj nie mam nic przeciwko temu. Mijam ludzi tak samo zmarzniętych jak ja. Patrzą na mnie tak samo ciekawie, jak ja na nich. Ciekawe, co myślą. Ciekawe, czy wiedzą…
Czy wiedzą, że w mojej torbie, najlepszej jaką mam, garściami mogę wyrzucać okruchy po chrupkach kukurydzianych. Ciekawe, czy wiedzą, że mam w niej zawsze jakieś dodatkowe sztuki bielizny. W rozmiarze na 3-4 lata. Czy wiedzą, że zawsze mam przy sobie coś do jedzenia, a w torbie, którą miałam trzy tygodnie temu, mam dwie bardzo, ale to bardzo suche bagietki? Ciekawe, czy widzą, że mam szósty zmysł, który każe mi obudzić się w nocy na sekundę przed każdym kaszlnięciem i każdym ,,mamooo”. Ciekawe…
Ina zostawiła ślady. I nie chodzi o te mokre, po kąpieli, na parkiecie. Bo gdy ktoś pyta mnie, kim jestem, mówię, że mamą.
To te ślady każą mi szukać wzrokiem płaczącego dziecka w centrum handlowym. Dzięki nim mam wyostrzone zmysły, gdy jesteśmy gdzieś razem. Te ślady to moje wielkie opanowanie, cierpliwość, empatia, zdecydowanie, konsekwencja. Miłość. Chciałabym zawsze iść po tych małych śladach, ale też robić wszystko, by ona mogła iść po moich. Zamierzam ją śledzić, poznawać po chodzeniu. Całować w stopy też, jak długo mi pozwoli.
Stopy w rozmiarze 24 wydeptały w mojej głowie nowe ścieżki. Podeptały trochę egoizm, całkiem zdeptały beztroską beztroskę. Uwielbiam, gdy słyszę, jak biegnie. Albo gdy chodzi na palcach.