
Zawsze jesteśmy zdziwione, gdy coś nie wychodzi.
Po prostu nie jesteśmy przygotowane na to, że trzeba będzie poprawiać.
To nie tak miało być!
Nie po to wkładam w coś pracę, by trzeba było to czymś zastąpić, albo naprawiać, albo, właśnie tak, zaczynać totalnie od nowa!
Ja jestem zaskoczona zawsze. Zaraz potem jestem wściekła, zrezygnowana i zaczynam doceniać polskie słowo na ,,k’’, które jest niczym trzaśniecie drzwiczkami kuchennej szafki. Albo głośne wrzucenie szklanki do zlewu. Na chwilę pomaga.
Jest jednak jedna reguła, o której zapominamy. Reguła prosta jak 2 + 2, o której przypominamy sobie wtedy, gdy coś wypadnie nam z rąk i się potłucze.
Reguła Pierwszego Naleśnika.
Pierwszy naleśnik nigdy się nie udaje.
Ludzie oczekują szybkich rezultatów. Ja oczekuję, przyznaję się bez bicia. Nie lubię czekać. Tym bardziej nie lubię napracować się na zapas i nie dochodzi do mojej świadomości, że to, co zrobiłam, przeżyłam, do czego dojrzałam, to tylko początek, wcale nie meta, tylko dopiero start. I to potrafi mnie pozbawić całej motywacji.
Tak…
Niedawno przeczytałam, że mąż jest jak naleśnik. Pierwszego też trzeba wywalić. Z mojej głowy wyłoniła się chmurka z napisem ,,ha ha ha’’, ale szybko się rozmyła. Nie, to wcale nie jest zabawne.
Lubię to zdanie o naleśnikach. Tłumaczy to, czemu mało kto zaczyna pracę w jednym miejscu w wieku 18 lat i pracuje w niej do końca życia. Tłumaczy, czemu mało rzeczy udaje się na starcie…
… i czemu wciąż i wciąż zaczynamy od nowa!
Trzeba wielu prób, by coś się udało.
Życie, jak widać na moim załączonym obrazku, składa się z samych prób. Cierpliwość nie jest moją mocną stroną, ale ćwiczę siłę swojego charakteru.
Jeśli wszystko można porównać do nieszczęsnego, przyklejonego do patelni, spalonego naleśnika, to bez dwóch zdań pierwsza praca, pierwszy związek, pierwszy biznes można potraktować jako poligon czy laboratorium – test, test, test!
Pierwszy związek rzadko trwa do grobowej deski. Teflon prędzej czy później schodzi. Naleśnik do kosza.
Pierwszy biznes też do poprawki. Nie wiem, gaz za mały, kuchenka nie taka. Naleśnik do kosza.
Pierwsze dziecko? Popełniamy wszelkie możliwe błędy wychowawcze. Akurat ten naleśnik jest jak najbardziej do zjedzenia i to od razu, bez cukru. Prosto z patelni.
Wydaje nam się, że jesteśmy najmądrzejsi. Wiemy wszystko o biznesie, zęby zjedliśmy na relacjach z ludźmi, umiemy zarabiać pieniądze, nie widzimy błędów w naszych projektach, mamy zawsze ostatnie zdanie i zero wad. Akuku! Mamy w cholerę wad i rzadko mamy rację. I dlatego wciąż zaczynamy od nowa, a to, co robimy, wyrzucamy do kosza. Bo nie możemy stworzyć czegoś dobrego, gdy nie mamy z czego czerpać – ani ze swoich doświadczeń, ani z relacji, ani z wiedzy.
Ciężko się do tego przyznać, prawda?
Że to nie jest tak, że jesteśmy bez winy. Że jednak dorzuciliśmy swoje 3 grosze do tego, że zaczynamy od nowa. Że po raz kolejny zaczynamy coś od zera.
Co powinna ci powiedzieć Reguła Pierwszego Naleśnika? To, że masz prawo wyrzucić do śmietnika nawet 2 lata swojej pracy. Ale tylko wtedy, gdy wyciągniesz z tego śmietnika wnioski, doświadczenie, wiedzę, znajomości i pomysł na coś nowego. W innym przypadku ta zasada będzie dla ciebie tylko pretekstem, by się nie starać i rozsiąść się na kanapie na resztę życia.