No i jak tu postąpić, by być w zgodzie ze sobą, a jednak nikogo nie urazić… 
Jestem cierpliwa,  a przynajmniej się staram. Byłam cierpliwa w szpitalu, gdy Rodzina z obu stron chciała do Iny, choć najchętniej weszłabym na ścianę, tak krępowało mnie patrzenie niektórych osób np. na próby karmienia Iny piersią, gdy zaczynało być nerwowo. Ja w stresie, Mała się pręży, a widz ma piękny obrazek matczynej miłości i najchętniej obejrzał by całą scenę w 3d i jeszcze zrobił kilka zdjęć.
Szpital oczywiście dość szybko tłumi wstyd. Jak z gołym tyłkiem trzeba się przespacerować na cesarke, to potem wywalenie cyca przed męskimi członkami rodziny uważa się za coś zupełnie normalnego. Tata tatą, a inni?

Nie chcę mówić, że wiedziałam, że tak będzie. Sama też poniekąd dałam na to przyzwolenie, nie wypraszając, uśmiechając się i doceniając tą całą sytuację – w końcu narodziny Iny to święto całej rodziny i jak najbardziej rozumiem sytuację, wzruszenie… Ale czy ludzie nie mają zdrowego rozsądku, taktu, wyobraźni? Zawsze musi być – dasz palec, to całą rękę weźmie?
Czemu najpierw trzeba myśleć o uczuciach innych osób? Czemu odmowa jest źle odbierana?
sytuacja: obiad na 16. Na część i ku chwale Iny. Jest 15:55, a Mała marudna, głodna, a ja walczę z cycem. Ja coraz bardziej w stresie, bo wszyscy poganiają. I kolejne puk puk do pokoju. Czy to, że matka z niemowlakiem nie wychodzi z pokoju nie jest wymownym znakiem? Czy już wszyscy wątpią w moje dobre wychowanie, że na złość nie dam nikomu zobaczyć się z Małą? Czemu to najpierw trzeba spełnić potrzeby innych, bo chcą popatrzeć?
Gdy tłumaczę, że sami chcemy wykąpać Małą (pierwsza kąpiel w domu, z Markiem też musimy sie nauczyć, oswoić itp…), a tu rodzinny zbiorowy foch JAK TO? Przecież jest milion ważniejszych rzeczy, niż motywacja młodych rodziców. Nieważne, że chcemy pobyć z Markiem i Iną sami, bo Marek wraca do Gdańska i znowu nie będzie go przez kilka dni. To co, że chciałam na spokojnie wykapać Małą bez świadków ewentualnej mej porażki i nieporadności.
Najważniejsze okazuje się to, by nie urazić innych i zaspokoić ich potrzebę bliskości z dzieckiem. Nastrój i samopoczucie rodziców jest nieważne. I właśnie przez wzgląd na moje dobre wychowanie – napisałam to na blogu, a nie wykrzyczałam wczoraj publicznie. A ochota była wielka…