Szmydt stworzyła niedawno posta, w którym daje 10 rad, jak nie zdziadzieć. TU.  Wierciła mi dziurę w brzuchu, żebym, gdy tylko nadarzy się okazja, wyrwała się z domu, zostawiła Inę z Markiem i przewietrzyła sobie mózg. No i okazja czyni złodzieja 🙂 Mitte-mobile śmiga jak ta lala!

Warszawa, miasto predyspozycji i wszystkiego. Można się tam wybrać w pół-delegację, poczuć się światowo, spojrzeć w poranne lico Edyty Herbuś i wiedzieć, że to dopiero początek przyjemności. Śniadanie w Charlotte z Martyną, Food Tour także z Basią, która wespół postanowiła się ,,przewietrzyć” i dokonać wspólnego spotkania przy zastawionym stole.Cała relacja jest TU.
Ale nieważna teraz Warszawa, ważne uczucia matki, która pierwszy raz zostawia swoje dziecko na tak długo, w moim przypadku 15 godzin. Tak naprawdę wiedziałam, że Marek da sobie radę koncertowo i absolutnie nie miałam dylematu, czy nie pomyli pampersa z moim nowym swetrem. Ale czy moja Córka nie poczuje się porzucona przeze mnie?
Okazało się, że nie jestem czynnikiem warunkującym udany dzień! Nie, nie jest mi przykro, jest mi z tą świadomością lżej. Tata na medal, Córka na medal, mama w Warszawie 🙂

Powiedziałam sobie, że skoro jade, to jadę w całości. Nie zostawiam mózgu w domu. Nie dzwonię co 5 minut, sms-y tylko 5 razy na godzinę 🙂 żart… Nie będę kłamać – myślami usypiałam swoje dziecko i tańczyłam z nią przed lustrem, ale Tata też nieźle tańczy 🙂