Jest mi smutno. Pół godziny przed telewizorem i człowieka ogarnia M jak Marazm. I jakiś dół wielki. Nie, nie oglądałam wiadomości, już dawno sobie tę przyjemność odpuściłam. Tym razem coś o dzieciach. Niekoniecznie dla mam.
Byłam ciekawa Teen Mom Poland. Byłam ciekawa, czy spieprzą ten format tak, jak Surowych Rodziców w tvn, o czym pisałam w poście: surowi, smieszni rodzice. Fajnie zrobiony, naprawdę. Ciekawe dziewczyny, ,,ciekawe case’y”. Tylko tych dzieci mi żal. Tylko czemu jedyne, co mi przychodzi do głowy, to brzydkie słowo ,,patola”? Jest mi smutno. Nawet zakochana para ma coś pustego w sobie, coś tu nie gra. Dziecka mi żal. I wszędzie papierosy. Mam kolejne pytanie – nie było innego przykładu? Jakiegoś zdrowego układu?
M jak marazm
To tylko subiektywna ocena, ale wychodzi na to, że wpadki u gimnazjalistów zdarzają się tylko w dysfunkcyjnych rodzinach, takich, gdzie jest jakiś problem. Z tego programu tak wynika. Jeśli tak jest, to rzeczywiście, jest się czym chwalić i co promować. Może jestem tchórzem i nie lubię oglądać takich rzeczy. Ale tych dzieci mi żal. Jedno widzi tatę raz w tygodniu, kolejne mieszka w mamą w jakiejś placówce, kolejne zaraz pozna nowego tatusia, albo w najlepszym przypadku będzie go widziało w weekendy. Dla mnie to kolejne ,,Trudne Sprawy”.
TVN style lubi zaskakiwać. Na co dzień to moja ulubiona stacja, ale dziś żołądek podchodzi mi do gardła, zdenerwowałam się. Za kilka dni na antenie podadzą coś dla prawdziwych twardzieli. Materiał o rytualnych obrzezaniach. Obejrzałam teaser i… i poszłam do Iny, popatrzeć, jak spokojnie śpi. M jak mama, nie jak m jak marazm. Rzygać mi się chce. Płakać mi się chce.
W Dżakarcie, stolicy Indonezji, mieszka 3,5 letnia Arista. Jej mama postanowiła dokonać obrzezania córki. Jest rozdarta między chęcią uchronienia Aristy przed bólem a potrzebą dochowania wiekowej tradycji. Jednak bezwolnie decyduje się na zabieg. Mówi, że zaniechanie rytuału byłoby w religii muzułmańskiej grzechem. Kamera będzie towarzyszyć dziewczynce i jej mamie w tym doświadczeniu.
No doskonale! A my, razem z nią, z popcornem, colą, w cywilizowanej Polsce, będziemy z zapartym tchem kibicować dziewczynce! Oczywiście co jakiś czas wzdychając z ulgą – dobrze, że mieszkamy w Europie. Bo gdyby TAM, to jedyne, co mogłabym powiedzieć córce, to: sorry, taki mamy klimat. Deal with it.