Taka leniwa, że jutro będę miała zakwasy, muły jak Pudzian, a Córę na stałe zainstalowaną na swych plecach 🙂 Cały dzień z kilkunastokilogramowym obciążeniem, przebij to!

Leniwa sobota zaczyna się wcześnie rano.
Dziecko organoleptycznie sprawdza, czy mama śpi. Śpi, to już nie śpi.
Jeszcze nie ma 10:00, a już buty mokre od rosy, spodnie brudne od błota, buzia brudna od dżemu.
Drzemka w autobusie, u mamy w ramionach, w nosidle.
Druga drzemka, tym razem z siostrą, w warunkach luksusowych. Sprawdźcie TO.
Śpiewanie siostrze ,,Elmo’s Song”. Sorewicz, nie śpiewanie, ale darcie ryła 🙂
Pokrzykiwanie na koty ,,Jaaałłł” [znaczy się miau] i patrzenie z satysfakcją, jak zwiewają w poszukiwaniu spokoju.
Spacer na plac zabaw. Ina na plecach, Mila w wózku, Emilka w jeansach.
Zabawa. Mocna to była rzecz!
Wieczorny spacer, żeby się ,,dobić”.
Na koniec ,,Mama, aaaaaaa”. Idziemy spać. ,,Mama, aaaaa”, znaczy się śpiewaj aaaa kotki dwa. ,,Mama, hdvghjnxjkxbscb’, znaczy się śpiewaj mój dziadek dał mi psa, czyli Puszek Okruszek.
śpi.
Ina, you made my day!