— Miałam koszmar i to taki, że zapamiętam go do końca życia — powiedziała Karina, którą poznałam jakiś miesiąc temu. — Śniło mi się, że obudziłam się 30 lat później i nie pamiętałam nic z tego czasu, wyobrażasz sobie? — spojrzała na mnie.
— Nie — odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Mam bogatą i elastyczną wyobraźnię, ale tego akurat nie umiem sobie wyobrazić. Znaczy umiem, próbuję, staram się, ale pierwsze odczucia skutecznie mnie od tego odstraszają
Karina mieszka prawie koło mnie, okazało się, że znajomi naszych znajomych się znają i jakoś tak się złożyło, że się poznałyśmy i nie czując żadnych oczekiwań względem tej znajomości, polubiłyśmy się szczerze. Czasem zdarzało nam się wchodzić na tematy bardziej osobiste niż oczywiste.
— Gdyby to była prawda, to byłby jakiś koniec świata — bierze wdech. — Moje dzieci mają już swoje dzieci. Mam wnuki! Rodziców już nie ma. W moim domu, którego w ogóle nie poznaję, pełno ludzi, których również nie poznaję, ale oni poznają mnie. Na ścianach zdjęcia, na których jestem, choć nigdy nie byłam w Berlinie, ani w Rzymie — i wydech.
To śmieszne, ale mówi o swoim śnie tak, jakby mówiła o prawdziwych wydarzeniach. Robi miny i zawiesza wzrok, pije kawę w zwolnionym tempie, jakby miała w głowie tonę ubrań do wyprasowania i poskładania. Po prostu wyobraża sobie to, jakby to mogła być prawda, jakby to było wydarzenie przypuszczalnie realne. Wyobraża sobie to wszystko, co ją ominęło, czego nie spróbowała, czym się nie najadła. I choć to tylko sen, zaczyna tęsknić za tymi anegdotami, których nie przeżyła, za wspólnymi świętami, ostatnimi chwilami z najbliższymi. O, już nawet sięga po telefon, by zadzwonić do mamy, zapytać, co w domu.
— I wiesz co… — bierze wdech. — Ale mi to dało do myślenia, nie mogę przestać tego analizować — nagle się ożywia.
— Co masz na myśli? — pośpieszam, bo nie lubię zgadywanek.
— Znasz historię ludzi, którzy na przykład cudem uszli z życiem z wypadku albo wygrali batalię z nowotworem i mówią, że odzyskali życie i że już wiedzą, co jest tak naprawdę ważne i co się liczy — tłumaczy. — Ja teraz czuję podobnie. Tak mnie ten sen wystraszył, że teraz, gdy wiem, że to tylko wyobrażenie, nic realnego, czuję taką ulgę, jakbym dostała co najmniej drugą szansę na maturze — Karina sama śmieje się ze swojego dowcipu, nawet chyba opluła się kawą, po ściera coś z brody.
— Wiesz, żyjemy myśląc o tym, że tu i teraz robimy wszystko, by kiedyś żyło nam się lepiej. Żyjemy z myślą o tym, co kiedyś. A gdy już jesteśmy w tym „kiedyś”, nawiązując do Twojego snu, tęsknimy za tym, co było. Bez tej przeszłości przyszłość się nie liczy — mówię. — Mam serdecznie dość przekładania życia na później. Bo potem faktycznie obudzę się jako starsza wersja siebie i będę żywo zdziwiona, że nie mam żadnych wspomnień.
Czasem dobrze jest mieć taki sen. Trochę sen, a trochę koszmar. Nie ma krwi, nie ma zbrodni, nie ma sensacji, intrygi czy dramatu, ale coś zostało wyrwane. Człowiek wykrwawił się z doznań, wspomnień i emocji. Tak bardzo przydałaby się transfuzja i reanimacja, a nie ma na to szans.
Szansa jest dziś. To, co się zdarzyło dziś lub wczoraj, jest ważne, warte zapamiętania. Za tym co dziś lub wczoraj tęskniłabyś, gdybyś tego nie pamiętała. Gdyby ktoś wymazał Ci z pamięci emocje związane z tą zwyczajnością, codziennością, byłoby Ci tego najbardziej żal. Bo, mam taką myśl, ten chleb powszedni jest nam bliższy niż najlepsze danie degustacyjne. Chleb jeszcze nikomu się nie znudził.
— Najlepsze jest to, że ja rzadko pamiętam swoje snu. A teraz? Pamiętam i kolory, i miejsca, i ludzi, i nawet miejsca na zdjęciach nad kominkiem. Nad kominkiem! Miałam kominek. Muszę to sobie spisać, wszystko to, co pamiętam ze snu o tym, że nic nie pamiętałam. I będę sobie wyobrażać, jak to będzie, gdy już będę miała 65 lat i będę miała i ten dom, i ten kominek, i te wnuki. Nie mogę się tego doczekać! — usłyszałam.
Chwile życiowej grozy czasem nas budzą, wtedy wskakujemy na właściwe tory i już dotrzymujemy słowa, że będziemy wdzięczni i uważni. Ale też nie warto na nie czekać, zrzucając na nie ciężar naszej zmiany.
Tym dniem może być na przykład dziś, gdy czytasz ten tekst. Tak bez koszmaru, bez tragedii, bez wypadku możesz po prostu przełączyć mózg na uważne przetwarzanie i pamiętanie. Tak, by za 30 lat nie obudzić z myślą, że nie masz żadnych wspomnień.