Marnotrawstwo. Ludzkość cierpi na głód dobrego dnia. A ty swój wyrzucasz, przeznaczasz na straty, jeszcze zanim się skończy?
Dostajesz 24 godziny. Takie okrągłe, parzyste, standardowe 24. Śpisz 8 godzin? To zostało Ci 16.
Coraz częściej żal mi dni. Niedawno był grudzień, jest już maj. Pstryknięcie palców, jedno mrugnięcie. Nie zdążę się obejrzeć będzie nowy Nowy Rok, a zaraz moja Córka pójdzie na studia. Mignie mi to życie…
Czasem czuję, że nie mam czasu. Albo jestem zmęczona, znużona, zniechęcona. Mam ochotę na nic. Ale mam taki swój prywatny, mały cel. Chcę uratować każdy dzień.
Wiem, że na spektakularne rzeczy pracuje się latami. I zdarzają się rzadko. Ale ja lubię swoje życie. Lubię ratować swój dzień drobnymi przyjemnościami. Lubię włączyć na YouTubie godzinne nagranie burzy, zapalić świeczkę i pociągnąć do tej 23:00, dopiero potem iść spać. Lubię czytać na Grupie, że komuś się udało, zrobił krok przed siebie. Lubię załatwiać wszystkie ważne sprawy i to uczucie, że zrobiłam to!, uf, mam wszystko pod kontrolą.
Dzień jak co dzień, co? Taki, jak fabryka dała, co dzień ten sam. Taki standardowo bez smaku?
Odkąd ja i tylko ja decyduję o swoim życiu*, intensywniej myślę o smaku i aromacie tego, co robię, tego, jak żyję. I choć doceniam to, że moje życie może być takie normalne, przewidywalne, że jest stabilnie i do rzeczy, myślę też o tym, by było jeszcze bardziej esencjonalne. Dopiero się tego uczę, ale i tak już widzę różnicę. Przestałam myśleć, że czegoś nie mogę zrobić…
Jak uratować dzień? Dobrze jest zrobić coś ważnego. Ważne – to dobre słowo. Coś ważnego dla siebie lub dla innych. Choć tak naprawdę robiąc coś ważnego dla innych, robię coś ważnego dla siebie. Uczę się czegoś. Dostrzegam coś.
Ja skupiam się na dwóch rzeczach. Staram się pielęgnować przyjaźń z moją Córką. Rozmawiam, zabieram na spacery, tańczę, głaszczę. Wiem, to powinno być normą, ale ja chcę robić to świadomie. Nie przy okazji, ale tak z całych sił. Żeby jej nie przegapić, przekładając tę przyjaźń z dnia na dzień, bo w końcu jutro też jest dzień. Myślę też o tym, by zadbać o siebie i choć o milimetr zbliżyć się do swojego celu. Chcę być spełnioną kobietą i chyba wiem, jak to zrobić…
Każdy mój zwykły, standardowy dzień chcę uratować. Realizując mój życiowy plan, tak po trochu. Ale jednak!
Kładziesz się w chłodnej pościeli, uchylasz okno, słyszysz szum miasta za oknem… Jeśli czujesz satysfakcję, to znaczy, że dzień został uratowany.
Nie zmarnowałam go. Jutro zacznę od nowa, tak jak pojutrze i w poniedziałek.
Jak to dobrze, że każdy nowy dzień jest jak nowy początek. Budzisz się z czystą kartą, możesz zrobić wszystko i uratować nie tylko dzień, ale i siebie. Od bylejakości i bezsensu.
* Tak, wiem, co powiecie, że przecież zawsze powinniśmy decydować o sobie. Ale będąc w różnych relacjach z różnymi ludźmi, nasza decyzyjność jest zachwiana, przyjmujemy różne punkty widzenia, oczekujemy wielu rzeczy i dzielimy nasze plany na dwa lub trzy…