Wczoraj napisałam, że dzieci są nudne. Nie zmieniłam zdania, zabawy na poziomie półtoraroczniaka nie są tak pasjonujące, jak bym chciała. Nie zmienia to jednak faktu, że moja Córka jest bardzo interesująca. I bardzo, bardzo zabawna.


Żąda, pyskuje, rechocze, burzy się jak szare mydło. To niesamowite, jak nabiera ,,ludzkich cech” – tak, wiem jak to brzmi 🙂 Ale im częściej pokazuje swój charakter, im częściej się z nami komunikuje używając gestów, wzorku, mimiki, głosu, tym bardziej nas fascynuje nasze wspólne dzieło. 
Pomiędzy Mitte, a biurem Brandish, gdzie pracuję, bardzo blisko Starego Miasta jest marina. Tak w środku miasta. A ponieważ, jak pisałam wczoraj, nudzą mnie zabawy, robię wszystko, by zrobić coś, co nam wszystkim sprawi radość. Dlatego zwiedzamy Trójmiasto. 
Jak Wam się podoba Ina Kahlo? To ekscentryczne nakrycie głowy było jedynym, które Ina dziś tolerowała, nie zdejmowała, nie jadła, nie tłamsiła i nie wyrzucała za burtę. Ewidentnie chusta w kokardki musiała być kompatybilna z jej nastrojem. A nastrój był iście czorci – rechot, jaki wydaje z siebie od czasu do czasu, jest podejrzany 🙂 Od kilku dni raczy nas swoim śmiechem, szczególnie, gdy upatrzy sobie psa, w tym przypadku Pieczarkę, która jest u nas na letnim turnusie. Patrzy, gdzie jest pies, a potem rzuca się na nas z piskiem, chowając się przed psem, który najczęściej ma Inę głęboko w poważaniu. Nie przeszkadza to Inuli wyobrażać sobie, że pies jest tuż tuż i zaraz chwyci ją za łydkę. Zatem Ina rechocze, pies jest teoretycznym złoczyńcą, a my wniebowzięci – śmiech naszej Córki to najpiękniejszy dźwięk na świecie!