Inie totalnie nie pasują słodkie sukieneczki, falbanki, cekiny. Najbardziej lubię ją w ubraniach, których jedyną ozdobą jest kolor, ewentualnie wzór, jak grochy czy paski. Nie lubię za bardzo aplikacji. Lubię ubierać Inę prosto, w końcu moja Córka jest największą ozdobą każdej swej mini stylizacji. 

Moja Córka jest chłopczycą. Nawet już nie prostuję, gdyś zwróci się ktoś do niej ,,on” czy też ,,go”. Nie robi mi to. Lubię to w Inie, że jest małym łobuzem. Bluzy, szarawary, szale – uwielbiam Inę w takim wydaniu.

Zupełnie mi nie przeszkadza, że
Ciocia Karo chce zrobić z Iny fashionistkę – t-shirt prosto z NY to
strzał w dziesiątkę. Karolina przekupuje Inę najnowszymi numerami Vogue,
a Adi obiecuje multi sesję zdjęciową. Trzeba wykorzystać chwile, gdy mała modelka raczy wdzięcznie pozować do obiektywu. Niedługo będzie zwiewać, aż się bedzie kurzyło.
Inula, jestem pewna, że za kilkanaście lat Vogue to będziesz czytała na tle Nowego Jorku, a nie na Nowym Jorku. Tylko bądź miła dla Karo, to następnym razem przemyci nas w walizce do NY. Do tej jednej, dużej, to razem z Markiem byśmy się zmieścili… 😛