Tak, brakuje mi godziny tylko dla mnie. Czasu nieprzerwanego czuwaniem, karmieniem, przykrywaniem. Brakuje książki i kawy tak długo jak chcę, aż mi się znudzi. Brakuje świętego, świętego spokoju. 

* inspiracja graficzna

Kiedy następuje święty spokój. Czy wtedy, gdy w głowie dźwięczy ,,Alleluja” i z radością można dać popis swej wolnej woli?  Czy wtedy, gdy cisza, spokój i samotność? Czy wtedy, gdy problemy się rozwiązują i nowych aktualnie brak? Czy wtedy, gdy mówisz ,,daj mi wreszcie święty spokój” i następuje cud? 🙂

Wczorajszy święty spokój był zasponsorowany przez Inę, która wpadła w wir drzemek, jedna po drugiej, i tym samym była łaskawa podarować mi wolne na lekturę ,,Erynie” Krajewskiego. Czyli wychodzi na to, że święty spokój to dla mnie teraz chwila przypominająca czasy przed Iny erą… ale czy to znaczy, że żałuję i że mam ochotę cofnąć czas? NIGDY W ŻYCIU!