
Z Markiem i Sewerynem rozmawialiśmy wczoraj o tym, że dziecko to NAPRAWDĘ zaangażowanie. Taki mały człowiek potrzebuje nas, a my nie możemy dać ciała, pomimo zmęczenia, stresu, złego humoru. Pomyślałyście kiedyś, gdy dziecko płakało non stop – ,,cholera, znowu ryczy”? Ja nie, choć byłam blisko – ze zmęczenia, stresu, zdenerwowania, własnej bezsilności. Płacz takiego małego dziecka, jak Ina, wyglada, jakby działo się największe zło. I tak też staram się reagowac, jakby dla niej złe samopoczucie było czymś najokropniejszym. A ja, niczym miss world, walczę ze złem na świecie… Uderza we mnie poczucie misji, że jestem po to, by ulżyć Ince, jestem jej polisą na życie, pocieszycielką, kaloryferem. Jestem na zawołanie.