
Żyć, to znaczy…
…podskoczyć ze strachu, gdy listonosz dzwoni dzwonkiem. Zjeść całą czekoladę, choć miało się skończyć na jednej kostce. Spotykać się z nieodpowiednimi mężczyznami w bardzo odpowiednim czasie. Wydać ostatnie pieniądze na czerwony lakier do paznokci. Potajemnie jeść kanapki ze smalcem, gdy na insta wrzucasz owsiankę z jagodami goji. Skończyć jogging po 100 metrach wypluwając płuca. Wąchać swoje dziecko w różnych miejscach i w różnych okolicznościach. Jeść zdrowe jabłka i moczyć je w maśle orzechowym. Wciągać brzuch. Z premedytacją przechodzić przez góry suchych liści. Pić kakao w góralskich skarpetach. I czasem tylko w nich… Wąchać książki. Jeść rosół w niedzielę i chleb w jajku na koniec miesiąca. Kupować orzechy laskowe w czekoladzie. Uwielbiać seriale tvn. Całować się na ulicy. Chodzić boso. Pić mrożoną kawę na plaży. Słuchać głośnej muzyki w samochodzie. Zjadać ze smakiem Big Mac’a na stacji. I hot-dog też. Robić popcorn do filmu. Suszyć włosy na wietrze. Nosić gruby szalik w zimie. Wycierać zaparowane okulary po wejściu do autobusu. Robić przyjaciółce herbatę. Mówić ,,kocham”, tylko dlatego, że się tak czuje. Nie kalkulować. Chodzić w za dużych swetrach. Lepić kulki ze śniegu czekając na tramwaj. Odchudzać się na wiosnę. Dawać ludziom szansę. Robić kilometry pociągiem, by spotkać się z kimś. Dawać się złapać promocji w supermarkecie. Ustąpić miejsca w autobusie. Śpiewać w głos. Składać serdeczne życzenia urodzinowe. Liczyć od 10 w Sylwestra. Uśmiechać się do siebie w lustrze. Prosić o pomoc. Przeklinać w kolejce. Płakać nad spalonym mlekiem. Trzymać się za ręce. Prasować biały obrus na święta. Robić sobie prezenty. Usprawiedliwiać każdą słabostkę. Zazdrościć innym. Gadać godzinami na czacie. Kupować świeże warzywa na rynku. Obiecywać sobie, że od poniedziałku wszystko się zmieni. Nie dotrzymywać postanowień noworocznych. Spotykać się z rodziną. Przybijać piątki. Płakać na filmach. Całować w usta swoje dzieci. Kłócić się o rację. Tańczyć do rana. Pić wino z butelki. Chodzić rano po świeże bułki. Słuchać burzy. Umierać z głodu i wciągnąć górę spaghetti. Czekać na wschód słońca. Czytać blogi zamiast pracować. Śpiewać na głos, gdy nikogo w domu nie ma. Jeść lody na smutki. Chować ptasie mleczko w lodówce. Trzymać za małe ciuchy na ,,chudsze” czasy. Kisić ogórki. Całować trzy razy. Oglądać albumy ze starymi zdjęciami. Złorzeczyć na zawirusowany komputer. Obgryzać paznokcie. Brać zimne prysznice i gorące kąpiele. Zapomnieć się czytając książkę. Kupować kolorowe gazety dla samych obrazków. Jeść palcami. Śmiać się do łez. Przytulać się. Lepić z plasteliny. Słuchać r’n’b z lat 90-tych. Obchodzić walentynki. Dojadać po kimś obiad. Dzielić się deserem. W złości tłuc szklanki i talerze. Budować dom. Sadzić drzewa. Zaczynać od nowa. Spać nago w zimnej pościeli. Urządzać prywatki. Smarować świeży chleb masłem. Biec w deszczu. Czekać na wiosnę. Zrywać się z pracy na randkę. Rozmawiać przez telefon zapominając o całym świecie. Robić przysługi. Zapominać, co złe. Robić sobie przyjemności. Pamiętać o sobie.
A to nawet nie 1% życia…