No co zrobić, gdy przyjadą goście? Zawsze trafiona będzie butelka Grant’sa i kilo podwawelskiej. No ale na blogach tego nie pokażemy, bo wiocha, więc musieliśmy trochę bardziej się postarać, gdy Basia z Tomkiem nas odwiedzili.

https://www.tekstualna.pl/2014/05/co-robic-gdy-przyjada-goscie.html

1. Morze. Ono zawsze robi wrażenie, jest za darmo i można sobie fotkę z rąsi zrobić bez problemu. Można garść bursztynów na nalewkę zebrać. Można sobie poskakać, pogrzebać w piasku. Roboty na 3 godziny.
2. Dobre jedzenie. My wiemy, gdzie zjeść, żeby zjeść dobrze i żeby Basia miała czemu robić zdjęcia. Liczy się też klimat i fajny widok z okna. Najlepiej wszystko na raz. Poszliśmy do Zatoki Sztuki, byliśmy także w Lavenda Cafe w Gdyni. Się żyło, się jadło. Się jadło nawet wtedy, gdy się nie mogło.
3. Atrakcje. Nie wiem, czy Basia z Tomkiem zdają sobie sprawę, ale takie weekendu to u nas normaaaaalka, banał, standard. Te wszystkie trampoliny (<3 Jumpcity!), spacery, zwiedzanie, kawusie i plaże to nasz chleb codzienny. Gdańsk, Sopot, Gdynia i Sobieszewo – proszzz.
4. Imprezki. W naszym wykonaniu to pogaduchy do 3 nad ranem. W wersji naszych mężczyzn to spontaniczny wyjazd na miasto przed 2.  Tylko jakoś panienki nie dopisały, no jaka szkoda, jaka szkoda…
5. Halynka, chcesz halybuta z gryla? Halynka, co tak stoisz jak widły w gnoju, zadęsimy w Disco Paradise. Halynka, zobacz – flądra. To o tobie! Halynka, gdyby nie ja, to byłaby z ciebie taka… Halynka. 
Oni wiedzą, że my wiemy, że oni też to czują, że było świetnie. Choć wymęczylismy się jak po tygodniu w górach, to był świetny weekend, śmiechowy i baśkowy 🙂 Co nieco pewnie poczytacie u Basi na blogu Taste of life. :))