Najważniejszy egzamin z życia zdajemy po śmierci. Wiem, jak to brzmi, ale taka jest prawda. To, jakim kto był człowiekiem, zazwyczaj wychodzi na stypie. Ocenę wystawiają bliscy. Co będą mówić na Twoim pogrzebie?
Temat taki ostateczny, przygnębiający nawet. Ale do mnie trafia. I jakoś porządkuje priorytety. Zaraz zrozumiecie.
Nikt na pogrzebe nie liczy, ile ktoś miał aut, na jakie wakacje pojechał, ile zarabiał, ilu ludzi zatrudniał, z kim umowy podpisywał i w ciuchach z jaką metką chodził. Nikt!
Tak bardzo się wtedy nie liczy to, co materialne. Tak bardzo nie liczy się wygląd, kierunek wakacji, ilość pokoi w mieszkaniu, koni mechanicznych, kart kredytowych.
Na stypach przypomina się największe ,,przypały”, wspomina zabawne sytuacje, rzuca się anegdotami i historiami, które są w tej sytuacji nieprzyzwoicie wręcz śmieszne. Płacze się mówiąc o dobrych momentach, o przygodach, spotkaniach, zwierzeniach. O tym, że ktoś był dobry dla ludzi, że kochał zwierzęta, że był dobrym, życzyliwym człowiekiem, na którego można było liczyć. Liczy się to, co ktoś dał, a nie to, co miał.
Największy życiowy sukces? Gdy na stypie po naszym własnym pogrzebie nasi bliscy się śmieją, piją wódkę przez wiele godzin nie mogąc skończyć opowiadać o tym, co z nami przeżyli.
O zmarłych nie należy mówić źle. Więc jeśli nie ma się pozytywnych wspomnień, lepiej nie mówić nic.
Ja bym nie chciała, by komentarzem do mojego życia była cisza.
zdjęcie: Jakubowski Foto