Nie będzie to post poradnikowy, choć uwierzcie, moralizatorskim tonem też potrafię 🙂 Życie układa się zazwyczaj tak, jak chcemy. Bardzo wierzę w to, że nie ma tego złego, że przytrafiają nam się rzeczy w odpowiedniej kolejności i mimo pozornego chaosu i wielkiego pragnienia, by było inaczej – wszystko jest na swoim miejscu. Wiele razy w moim życiu było tak, że było bardzo kiepsko, dół, mogiła i coco jambo, by za chwilę okazało się, że warto było czekać, że 10 razy nie dostałam ,,wymarzonej” pracy – i świetnie! Bo gdybym dostała, nie starałabym się o tę, która tak naprawdę jest moją ulubioną i wymarzoną, która daje mi i kase, i frajdę. 


Jestem też przykładem na to, że chcieć to móc. Ten wyświechtany frazes, który nawet blado wygląda na koszulkach offowo-hipsterskich warszawskich firm, jest prawdziwy. I nawet Maja Sablewska o tym pisze w swoich książkach ( z tego miejsca pozdrawiam mojego męża, który jest autorem okładek dla Mai), to czytam w książkach Paula Ardena, to sobie myślę, gdy chcę zabić Chodakowską, która jest ze mnie dumna, a ja chcę wyrwać jej wyprostowane lśniące kudły.

Wiecie co jest najgorsze? Zacząć. To strasznie boli, męczy, truje mózg, wpina się niczym za ciasne stringi. Bardzo prosto jest natomiast być złośliwie alternatywnym, lać na wszystko i trwonić czas na szukanie wymówek. Ja sama uwielbiam szukać wymówek i na przykład ten post jest wymówką, by nie robić takiej jednej, arcyważnej rzeczy. Ale nie o tym…
Chcieć to móc, więc to ja sama jestem swoją panią kierowniczką i pijąć kawę ,,makowca” (jak to mówi Bartek od Emilki) kreuję swoją rzeczywistość. Chciałam być blogerką od lat. Przez duże B, mieć miliony tysięcy komentów, staty hen hen w kosmos i opinię opiniotwórczej. Ła ła ła… Tekstualna jest moim 4 podejściem do blogowania. Ale jak widać, można nawet w podeszłym wieku 😛 MOŻNA, tylko trzeba co? zacząć!
Można mieć fajną pracę, wystarczy wiedzieć, jak to zrobić i zacząc robić. I potrzeba czasu. Można zmieścić się w strój kapielowy jeszcze z podstawówki, tylko trzeba zacząć – randka z Ewą Chodakowską jest najmniej przyjemną z randek (i o niebo bardziej wolałabym iść do Mac’a z pryszczatym nastolatkiem) i nawet jak mówi ,,pośladek prrracująący”, to mam ochotę ją w ten mały tyłek kopnąć. Nie wiem, ile wytrzymam, ale ważne, że zaczęlam, prawda?
Obecnie irytują mnie osoby, które maja pretensje do świata. Przykład – 29 sierpnia z okazji Międzynarodowego Dnia Blogera, razem z Marysią i Markiem organizujemy w PPNT w Gdyni spotkanie dla blogerów, połączone z wykładem, panelem dyskusyjnym. I co? Niektórym nie pasuje godzina, łojesu!!! Przepraszam, wybaczcie, nie pomyślałam, że osobom, których nie znam, które nie są aktywne w mojej sieci (bo ich nie znam ,,z neta”) może nie pasować godzina spotkania, które one same nie organizują. Jak mnie to irytuje. I tu znowu nasuwa mi się – chcieć to móc! Chcesz się spotkać na wykładzie – zorganizuj. Chcesz być na wykładzie – zrób coś. Tylko błagam, przestań narzekać, bo racice opadają. 
Mam w sobie takie przekonanie, że zazwyczaj na wszystko jest odpowiedź, wystarczy tylko poszukać i coś zrobić, wykonać jakiś ruch. Wysłac cv, zapytać kogoś, napisać post, przyjść na spotkanie, poczytać. Jeśli chodzi o sferę zawodową, nie przyjmuję, gdy ktoś mówi, że ,,a ci to dobrze”. Wkurza mnie to, bo ja pracowałam za darmo baaaaardzo długo, pisałam do różnych portali, robiłam różne rzeczy – wszystko po to, by budować swoją wiarygodność. Do tej pory robię różne rzeczy, by nie stać w miejscu i rozwijać się, mimo tego że mam cholernie mało czasu. Ina, Brandish, Blog, Trójmiejskie Blogi. To mnie zajmuje tak, że hej, często nie mam czasu się w tyłek podrapać, a co jeszcze mówić o kąpieli z pianą i filozoficznych rozmowach z Tatowym. Ale, jak mówią, chciec to móc. Jakoś da się, prawda? 
Można? Można!