Parapet, całuję w pierścień tego, kto go wymyślił. Zaczęło się od szerokiego parapetu w domu mym rodzinnym. Był drewniany i siedząc na nim obserwowałam wszystko, co działo się na najpiękniejszej ulicy w Olsztynie. Tym razem posłużył on Inie. Jako tron, siedzisko, fotel.
Inulko. Jesteś piorun jaśnisty. Inula Psotnica Lipińska. W niedzielę poszliśmy do kawiarni i znaleźliśmy, przypadkiem, na ciebie sposób. Pierwszy to parapet i ludzie przechodzący chodnikiem. Bardzo miło obserwować, jak pozytywne reakcje wzbudzasz, zwracasz uwagę każdego przechodnia. Przypadek? Nie sądzę! 🙂
Drugi to koktajl owocowy. Kradziony ciotce, łyżka po łyżce. Z obustronną przyjemnością, jak sądze.
Ina, widzisz ile osób Cię kocha?