Macie takie wrażenie, że wasze życie zwalnia tempo, że ruchy są spowolnione, myślenie i refleks także? Najchętniej oglądałabym serial za serialem, owinięta w koc jak kurczak w tortille, piłabym do nieprzytomności herbatę, w przerwach czytałabym o Grey’u albo Edwardzie, odziana w sexi wełniane podkolanówki. To by było życie… 


1 // 2 // 3 // 4
  

Rok temu, o tej porze, w TYM poście, byłam szczęśliwą posiadaczką sporawego brzucha, lansowałam się po kawiarniach, zarach i krzakach. Było już zimno, ale pamiętam, że tamten październik bardzo mi się podobał. A jak jest teraz? 
Po wakacjach w Krakowie wcale nie mam dość. Nawet doszłam do takiego stanu, że tylko duże miasto jest w stanie wyrwać mnie z m jak marazm. Bo wiecie, nie lubię, gdy dzień kończy się za wcześnie. Mrok działa na mnie nużąco… a teraz czekam na weekend, na śniadanie z widokiem na jeziorko (drobne przemeblowanie, oł jea), sesję w niedzielę, Emalkę w sobotę… Także mam na co czekać. 
Rok temu z upodobaniem trzaskałam sobie poobiednie drzemki, poobiednia pierwsza, poobiednia druga… bo i jeść się częściej chciało 🙂 A teraz mała dziewczynka gryzie mnie swoimi pięcioma zebami w kolano i demoluje duży pokój. Nie ma leniuchowania, jest miłość!