akuku.
Nie wiem, czemu dzieci lubią się chować i wyskakiwać rozbawione. A my udajemy, że szukaliśmy już wszędzie i nigdzie, dosłownie nigdzie nie ma naszego dziecka. Pewnie gdyby tak było rzeczywiście (odpukać), dostalibyśmy histerii… ale nie tym razem.
Uwielbiam. Zabawa w akuku jest naszą ulubioną. Wymaga naszego obopólnego zaangażowania. Ćwiczymy naszą relację. Jesteśmy zaskoczone i rozbawione. Nie potrzebujemy żadnych rekwizytów. Ja ćwiczę swe zdolności aktorskie, Ina ćwiczy cierpliwość, nie wyłaniając się zza szafki w łazience zbyt prędko. Kręci się i wierci, by zobaczyć, jak zdziwiona wołam ,,o tu jest moja Córka-Inulka!” No i rechot następuje. Potem znowu ślepnę i gubię w łazience moje dziecko. Potem następuje cudowne ozdrowienie i znów widzę.
Zawsze widzę tylko Inulkę.