Jechałam wczoraj pociągiem. Trasa Warszawa-Gdańsk. Automat od biletów posadził mnie w najlepszym miejscu, przy oknie, w miejscu ze stolikiem. Obserwowałam ludzi, złapałam kilka ciekawskich spojrzeń, cieszyłam się, że siedzę w kącie i nie dotykają mnie ani cudze ramiona, ani cudze sprawy. Zdjęłam buty, podwinęłam nogi, założyłam słuchawki i… i tak spędziłam 3 godziny, patrząc przez okno i słuchając muzyki.
Ja nie mam czasu. Tak ogólnie, w życiu, nie mam czasu. Biegnę nawet wtedy, kiedy stoję. Dlatego tak lubię te chwile w podróży, gdy nie robię nic, prócz myślenia. Ruszam kciukiem tylko wtedy, gdy chcę przełączyć piosenkę. Otwieram i zamykam powieki. Ruszam oczami i palcami u stóp.
Aaaa, i u Karo spałam całe, okrągłe 9 godzin. Do tej pory nie mogę w to uwierzyć! Jak?
Ale wróćmy do poniedziałku. Życzę Wam fajnego. Należy Wam się jak nic!
A teraz deser, coś fajnego. 🙂
- Skarpetki prawdziwej królewny. Czyli dla mnie. 😀 Uwielbiam skarpetki, choć nie lubię tych z wzorami, ale lubię kolorowe. Na przykład takie różowe.
- Przyjemna praca. Oglądałam z głupawym uśmiechem trzy razy pod rząd. Ja nie wiedziałam, że tak to wygląda, naprawdę! Jaka niesamowita, kreatywna praca. I jakie skupienie!
- Czuję magię, gdy tego słucham. Są takie piosenki (słuchaliście już moich ulubionych piosenek?), które po prostu są moje. Jak ona leci, to momentalnie lekko się uśmiecham, wstaję i tańczę. Tak tylko trochę, w miejscu. Late Night Life…
Czasem sie zastanawiam, która piosenka najlepiej określa mnie. Wiecie – gdybyś była piosenką, to jaką? 😀 Niestety nie ma takiej. Bo ja jestem miksem Part Time Lover, Dontcha, Earth, Aleja gwiazd, Crazy in Love i Teresy Werner. - Walentynki, co? Jeśli nie wiecie co, ale coś chcecie kupić – może coś takiego? 🙂 Toppery na ciasto, torty, tarty, pączki i faworki. Do-do-dobra okazja, żeby wsunąć wielki kawał ciasta z kremem. Na bogatości.
- Motywacja, by myć ręce po skorzystaniu z toalety. 🙂 Ładne mydło. Niby takie ,,heheszki typu haha”, ale myłabym tym ręce i po dwa razy!
- Dom na złe czasy. Nagrodzony projekt domu na chwilę, w czasie wojny, katastrofy, klęski, biedy. Prosto z fundacji IKEA.
- Więcej tańca, na Boga! Wiecie, że życie to impreza. I że skoro już tu jesteś, to tańcz! No to ja tańczę przez całą noc i przez całą drogę powrotną do domu.
- Zostawmy kobietom to, co kobiece, a mężczyznom to, co męskie. Zdanie, które przewinęło się w mojej piątkowej rozmowie z Basią. Obserwuję moich znajomych i widzę chaos w relacjach. Kobiety noszą spodnie, a faceci są bezradni. Tragedia, po prostu tragedia. Ten post to nie najlepsze miejsce do analizowania ról kobiety i mężczyzny, ale napisałam to, bo wczoraj chłopak przez pół wagonu biegł, żeby mi pomóc ściągnąć walizkę. Tak po prostu, sam z siebie. I to było takie miłe!
- Lubię ludzi, którzy kombinują. Lubię wykombinowaną sztukę, pomysł, który rośnie do postaci instalacji. Zobaczcie te hustawki. Robią muzykę.
- Mam jeden szlafrok. Choć nie powinnam tego pisać w ten sposób, bo to słowo – szlafrok – pasuje do tego czegoś, co mam, jak pięść do oka. A to, co mam, widzieliście już w TYM poście. W każdym razie… Lubię. Mogłabym mieć taki o. Mogłabym w nim spędzać niedzielne poranki. Albo sobotnie późne noce przy otwartym oknie.