Kilka miesięcy temu zapytałam Was na FB, czy podobały by Wam się posty modowe na blogu. Takie zwykłe, bez specjalnych przygotowań. No i się okazało, że NIE. Że Tekstualna to nie blogerka modowa i żebym pohamowała swe szafiarskie zapędy. Sobie pomyślałam – no ok, szanuję to. A ostatnio dostałam taki komentarz i…

I nagle zabłysło słońce. Zerwał się delikatny wiatr od morza, ciepły, który rozwiał mi włos. Zapachniało świeżą trawą, morską bryzą i pieczoną karkówką. Ludzie zaczęli klaskach, dzieci zaczęły machać, psy zaczęły merdać ogonami. Czas stanął w miejscu, słychać było tylko delikatny szum fal…

 

lalalalala

To bardzo, bardzo miłe. Bardzo! Z moim stylem to jednak jest tak, że go nie mam. Jestem miksem.

Ja byłam mała, Mama ubierała siostrę i mnie w takie same ciuchy, tyko w inne kolory. Nie mam Jej tego za złe, bo byłyśmy ubrane zawsze fest, natomiast to sprawiło, że jak tylko mogłyśmy decydować o tym, co będziemy nosić, wybierałyśmy zupełnie co innego. I chciałyśmy się ciuchami wyróżnić.

W liceum bywało różnie. Pierwsze 2 lata to było jakieś modowe nieporozumienie. Choć z czułością myślę o sztruksowych dzwonach, koszulkach malowanych farbami do ubrań, czarnym powyciąganym sweterze, w którym chodziłam dokładnie rok, non stop. Dziecięcej kurtce jeansowej, która mi sięgała do pępka, a rękawy do łokci – wszyłam wełniane getry, by je przedłużyć. Tragedia. Ale lans był. 🙂 Aaaaaa pamiętacie taki żel, z którego się robiło witraże? No to ja robiłam sobie takie kropeczki i przyklejałam na okulary. 😀

Ale potem, gdy odkryłam największy szmatekst w Olsztynie – nic nie mogło mnie powstrzymać przed zostaniem miss mody osiedlowej. Nosiłam dresy zanim zaczęło to być modne. Nosiłam sportowe oldscholowe bluzy, zanim inni je nosili. Pamiętam taką żółtą, ze śliskiego materiału, z napisem na plecach FC Ruti. Jakaś młodzieżowa drużyna piłkarska, czy jakoś tak. Oczywiście miałam też swój hippie epizod, ale skończyło się na haftowanych bluzkach z indyjskiego sklepu.

Studia w Olsztynie. Kurcze, nie pamiętam za bardzo, jak wtedy wglądałam. Pewnie jak kmiot. Nosiłam z dumą wielką płócienną torbę, na której był namalowany Gael Garcia Bernal. Siostra namalowała jego twarz. Czemu akurat on? Nie pamiętam. Lubiłam też wszelkiego rodzaju chustki i apaszki. Miałam ich bardzo dużo i w pewnym okresie czasu na tym opierały się moje studeckie oodt. haha! 😀

A potem nastały czasy Primarka.

1,5 roku w UK. Charity shops na każdym kroku. Koszulki za funta z Atmosphere. Kupowałam tony tanich ciuchów. TONY. Ale żeby nie było, że wiocha – wtedy zaczęłam swoją karierę na Allegro. W liceum pielęgnowałam swój instynkt łowcy w szmateksach, a na studiach na Allegro. Do tej pory twierdzę, że to jeden z moich największych talentów. Znajdę wszystko. 🙂

Studia we Wrocławiu. Jeansy w białe serduszka. Różowe vintage spodnie w czarne paski.  Spódnica w żółto-niebieskie wzory. To były czasy sesji z krową. Tak, to ja.

2a-489x1024

2009. Miałam z jednej strony krótkie, z drugiej długie włosy. Według kumpeli, wyglądałam w końcu, jakbym miała coś do powiedzenia. To mój outfit w Tatry. Skarpeta jest.

1935399_145540819506_228105_n-horz

Studia. Okres wrocławski.

307943_10150333172679507_1449709487_n-horz

Po studiach bywało i różnie, i kolorowo. Ale chyba jakoś zwyczajnie. To 2011 rok.

dsc_1809-horz

A teraz? Odkąd przestałam się przejmować tym, jak widzą mnie inni, ubieram się jak chcę i sprawia mi to ogromną przyjemność.

Lubię kolorowe skarpetki i sportowe buty. Lubię oldscholowe jeansy taty, i jego swetry z golfem. Lubię wielkie płaszcze, którym np. obcinam rękawy. Albo ten błękitny, z Sochaczewa, za 28 zł, z pierzem w środku. Według Iny, wyglądam w nim jak stara baba. Lubię sandałki na obcasie, w których nie chodzę, kurtkę jeansową, którą w końcu znalazłam, po latach myślenia o niej. Lubię moją vintage sukienkę w grochy czy pastelowy szlafrok. Spodnie od dresu Adidasa i męską koszulę. Nie jestem minimalistką, jeśli chodzi o ciuchy. Nigdy nie będę.

Mój styl podyktowany jest tym, co znajdę. W sklepie z używaną odzieżą czy na Allegro. Coś dostaję, wymieniam się z Basią. Mam od Siostry, pożyczam od Mamy. I Taty. 🙂

Jedyna reguła – żeby mi się podobało.

Emilka mi ostatnio napisała: Monika, pamiętaj, jak będą się z Ciebie śmiać, to zaciśnij zęby i powiedz im – zapamiętajcie tę chwile i do zobaczenia za 3 lata jak będziecie poginać na bazarek w klapeczkach, joł!.

I tak właśnie bym spuentowała mój styl. Mogą się śmiać, krytykować. Może się podobać. Ale i tak najważniejsze, że mi się podoba. O!

monia-1-of-79 monia-46-of-79-horz monia-50-of-79 monia-51-of-79 monia-52-of-79-horz monia-56-of-79 monia-58-of-79 monia-60-of-79-horz monia-61-of-79-horz monia-63-of-79 monia-72-of-79 monia-74-of-79-horz

Fot. Michalina Pryśko