Jak się odbić od dna? Nigdy nie jest tak źle, by nie mogło być gorzej. Ja jednak wolę myśleć, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. 

Dno to takie miejsce, gdzie jest bardzo wygodnie. Jest tak wygodnie, że łatwo ulec pokusie zostania w nim trochę dłużej niż to konieczne. Wymówki sypią się jak z rękawa, a każdy, nawet mały krok, nie jest tak spektakularny, jak byśmy chcieli, wiec najlepiej nie robić nic. Tylko tkwić, popłakać, poużalać się, rozsiąść się wygodnie i patrzeć, jak życie przecieka przez palce.

Czasem jednak na tym dnie czujemy się jak otoczeni kisielem. Ani w prawo, ani w lewo. Każda decyzja jest zła, jesteśmy bezsilni. Niech jednak marazm i poczucie beznadziei nie przesłonią możliwości, które przecież gdzieś są!

A dno jest po to, by móc się od czegoś odbić.

Zacznij od siebie!

Moja wychowawczyni z podstawówki zawsze, do znudzenia, powtarzała – zacznij od siebie! Chemii nie pamiętam, matmy nie pamiętam, ale to akurat zapamiętałam. 8 lat podstawówki, by zapamiętać, że wszystkie zmiany powinnam zacząć od siebie.

Może to Cię zaboli, ale możesz być czynnikiem odpowiedzialnym za to, co się teraz u ciebie dzieje. Więc… czas chyba zrobić sobie rachunek sumienia. I posprzątać. Jak ja wstałam i zaczęłam od nowa, dosłownie i w przenośni, też zaczęłam od sprzątania.

Więc, powiedz, co jest problemem? Co możesz naprawić, a co zmienić? Czy masz coś na sumieniu? Co się ostatnio wydarzyło, że życie ścięło cię z nóg? Odpowiedz sobie na te i inne pytania, które mają doprowadzić cię do przekonania, że czas na zmiany.

Aha, najważniejsze pytanie – czego chcesz? 🙂

Czego chcesz od życia?

Doskonale wiemy, czego nie chcemy od życia. Nie chcemy leniwego faceta, którego jedynym talentem jest wracanie do domu o 4:00 i rzucanie chamskich odzywek. Nie chcemy wyścigu szczurów i małej premii. Nie chcemy oponki w talii i rozdwojonych końcówek. Nie chcemy być na minusie i szarpać się o wszystko. Nie chcemy się wstydzić za nasze dzieci i raz w tygodniu być na dywaniku u szefa.

Ja nie chce miliona rzeczy. Z tyłu głowy mam szczegółową listę rzeczy, które mnie wk**wiają, tak na maxa. Które mnie blokują, których nie lubię. Ale też dlatego mam ją z tyłu głowy, żeby na nią nie zerkać co pięć minut. Czasem się nawet zdarza, że o niej zapominam. A to dobrze, bo moim celem jest myślenie DOBRE. Myślę, czego chcę. I biorę to, co chcę. Albo mam to w planie. 🙂

DSCF1631

Think big!

Ja się nie ograniczam. Marzę ile fabryka dała. Też sobie myślę, że dobre marzenia po pierwsze – poprawiają nastrój, po drugie – w jakiś sposób determinują nasze życie. Bo chcąc nie chcąc myślimy o pewnych rzeczach, zauważamy je na ulicach, wyłapujemy w rozmowach, wtrącamy się w te rozmowy. Albo też tak bardzo nakręcamy się na to, by wyjść z dołka, że choćby się waliło i paliło, by to zrobimy. Odbijemy się od dna. Bo wymyśliliśmy sobie lepsze życie niż to, które teraz mamy.

Czy ja myślę ,,big”? Codziennie. Gdy mi się wydaje, że nie otworzę rano oczu, wylewam na siebie dzban wirtualnego espresso. Na bogato, od razu dwa litry. Jak ,,już nie mogę”, to też okazuje się, że mogę i to bardziej. Kasa też zawsze da się jakoś zorganizować, ale nie wolno się spinać. Ale najważniejsze…

Jak się odbić od dna? Zrób pierwszy krok!

Ciągle o tym gadamy. Ciągle. 24h. Mistrzynie teorii  wszelakiej, a jak przychodzi co do czego, to mięśnie zdrętwiałe od siedzenia w jednej pozycji od tygodni.

Dowodem na to, czy chcemy naprawdę zacząć od nowa jest to zrobienie tego pierwszego kroku. Chociaż jednego. Poproszenie o pomoc. Przyznanie się do słabości. Postawienie się. Powiedzenie NIE! Wyprowadzenie się z domu lub wyniesienie walizek za drzwi. Rzucenie słuchawką. Wyrzucenie torby cukierków lub ugotowanie zdrowej zupy, pierwszej od miesięcy.

3 2 1 wstajemy!

DSCF1627-horz