Dziś napisałam kumplowi, że życie mnie testuje, że mam doła, że…

Zauważyliście u siebie też taką prawidłowość, że nie ma stanu pełnej harmonii. Zawsze jest jakiś taki element, który siedzi w środku, jak karkówka z grilla na wątrobie. Niby jest ogarnięte, niby sobie radzimy, a zawsze jest coś, co sprawia, że na samą myśl człowiek wznosi oczy ku niemu i wzdycha wymownie. To właśnie tak dziś mam.

Cytując klasyka:

Zawsze coś!

Tylko że, jak już wiecie, w życiu nie można wcisnąć pauzy, cofnąć też się za bardzo nie da. I tu przytoczę moje ulubione hasło motywacyjne (choć zazwyczaj hasła motywacyjne nie działają nic a nic!):

Jeśli coś Ci w życiu nie idzie i wpadasz pyskiem w błoto, to musisz być jak dzik: pchać to błoto ryjem do przodu.

Jestem totalną zwolenniczką filozofii ,,jakoś to będzie”. Bo zawsze jakoś jest. Czasem życie wymaga od nas większego zaangażowania, czyli wstajemy rano z myślą, że musimy się wykazać, zebrać całą energię, by jakoś to było. Czasem trzeba życie poskładać do kupy, a przecież nikt za nas tego nie zrobi, bo tylko my możemy sprawić, by było po naszemu. Czasem wystarczą drobne poprawki w życiu. Czasem, jak dobrze pójdzie i los ma dobry dzień, można działania przełożyć na później, bez uszczerbku na poczuciu aktualnego szczęścia.

Ja dziś mam tak, że jest ok, ale czuję jakiś ciężar (swoje 10 kilo dorzuciła też pogoda, od trzech dni pada non stop, koszmar), uwiera mnie coś. Wiem natomiast, że jutro mi przejdzie, bo jestem dzikiem. I pcham to błoto ryjem do przodu. Tak z skrócie :)))))

Nie rezygnujcie. Nie warto. Nie poddawajcie się przy pierwszym lepszym potknięciu. Nie szukajcie na siłę znaku, by tylko z czegoś się wycofać – gdy będziecie chcieli, zły znak znajdziecie wszędzie.  (Jak teraz przez drzwi kawiarni wejdzie pan z brodą i w okularach to znaczy, że cholera jasna, niczym Rozenek, pakuję majdan i spadam stąd, bo nie zniesę dłużej tego). Poszukajcie dobrego znaku.

Jest jeden znak, który jest dla mnie sygnałem, że powinnam przestać – spotykać się z kimś, robić coś, inwestować czas, starać się. Jak przestaję czuć magię. Jak przestaje coś mi sprawiać radość. Wtedy bez żalu odpuszczam.

Ale nie odpuszczam wtedy, gdy zaczyna robić się trudno. Nie idę na łatwiznę. Z szacunku do czasu, który na coś poświęciłam, biorąc oczywiście pod uwagę, że angażuję się w rzeczy dla mnie ważne i takie, które mają potencjał, a nie byle jakie.

Bądźcie jak dziki. 🙂 Nie patrzcie na to, że błoto po kolana, tylko zasuwajcie. Nie poddawajcie się, bo jakoś to będzie, przecież zawsze jest! Czy chodzi o ratowanie związku czy biznesu, o nową pracę czy remont. Gdy wkłada się w coś serce, zawsze coś z tego wyjdzie – albo sukces, albo nauka, albo jedno i drugie…

A że czasem ręce opadają i chce się wyć? To wyj. A potem tipsy w górę i do przodu!

*Ten wpis dedykuję sobie. Bo jak trzy razy przeczytałam, co napisałam, to jakoś mi się lepiej zrobiło. 🙂 Haha!