Kayah w wywiadzie do Urody Życia powiedziała – Pamiętam, jak kilka lat temu kupiłam dom w Brazylii. Wyszłam na taras z kieliszkiem szampana, przed sobą miałam bajeczny widok. Cudowne okoliczności, żeby świętować, tylko zamiast uśmiechu pojawiły się łzy.

Znamy to, prawda?

 

Dwa lata temu zaczęłam od nowa. Odeszłam, a raczej wyrzuciłam… Alkoholik z długami, zdradzał mnie. Zostałam razem z synkiem. Miał wtedy dwa i pół roku. Szłam jak burza – miałam plan, który realizowałam punkt po punkcie. Sprzedałam dwa auta, kupiłam trzecie, kupiłam i wyremontowałam mieszkanie, przeprowadziłam nas, ochrzciłam synka, przejechałam z nim sama mnóstwo kilometrów na wakacje, przeżyłam sama odpieluchowanie, odsmoczkowanie, pierwszy dzień w przedszkolu, przedstawienia, ustanowiłam w sądzie miejsce pobytu dziecka przy mnie… On ułożył sobie szybciutko życie z młodszą o prawie 10 lat z 8 letnim synem. Pojawia się od czasu do czasu, w swoim zachowaniu nie widzi żadnych błędów, mówi mi, że jestem złą matką bo przywiązałam dziecko do siebie. Nie chce przyjechać do dziecka kiedy jest ono chore bo twierdzi, że nie chce mnie oglądać… Zarzuca mi, że ograniczam mu kontakty bo nie są one takie jakby on chciał.
Jakiś czas temu pojawił się ktoś, kto rozbudził we mnie apetyt na życie. 12 lat starszy, kochany człowiek. Tylko, że…. jest w trakcie rozwodu i tysiąc kilometrów stąd. To bardzo trudne…. Codziennie ze sobą piszemy, rozmawiamy… Wpadłam po same uszy. Ale cholernie się boję. Przyszłość jest bardzo trudna. Ostatnio był u nas miesiąc temu. Najwspanialszy tydzień od dawien dawna. Czułam się kochana i zaopiekowana. Kolejny raz dopiero za miesiąc… Od paru dni lecę na autopilocie. Wstawanie, przedszkole, praca, przedszkole, dom, spanie… Opuściły mnie wszystkie siły. Bolą ręce, nogi, włosy… Totalny spadek. Przytłacza mnie rutyna i samotność. Patrzę na te wszystkie pary i serce aż krzyczy… Chcę być szczęśliwa…cholernie chcę…

Człowiek to zwierzę stadne. Chce jeść z kimś śniadanie, nalewać kawę do dwóch kubków, kupować dwie poszewki na poduszki, rozstawiać kilka talerzy na wigilijnym stole. Chce chodzić za rękę, całować bliski policzek na pożegnanie, płakać w idealnie dopasowane ramię.

Nawet, jeśli nie chcemy, to chcemy tych Walentynek, kartek na lodówce, krótkich wierszy, listów pisanych milion lat temu, z pierwszego wspólnego miesiąca. Chcemy być wspólnie na łączach, na czacie, w łóżku, na spacerze.

Chcemy czuć się ważni, potrzebni. Kochani, wybrani. Chcemy, by ktoś nas kochał, tęsknił za nami, pytał się, co robimy i czemu jeszcze nas nie ma w domu.

Dlaczego miłość nie może być prosta jak wtedy, gdy jeździliśmy na letnie kolonie. Gdy razem szliśmy na studniówkę. Gdy zaczynaliśmy studia. Gdy wyjeżdżaliśmy do Anglii. Gdy tak mało wiedzieliśmy o sobie, o miłości tylko tyle, że jest fajna. I to był koniec naszych refleksji.

Im więcej wiemy, tym bardziej się boimy. Nie chcemy powtórki z rozrywki, gdy niedawno ktoś nam złamał serce, nie chcemy dzielić się swoją ciężko wypracowaną wolnością, przestrzenią. Nie chcemy znów się kimś zajmować, niańczyć, dbać niczym zawodowe strażniczki domowego ogniska i wypranych gaci. Nie chcemy dwuznaczności, ,,weź się domyśl”, jazd, pretensji i poczucia, że znów być może jesteśmy uzależnione.

A jednocześnie chcemy, by ktoś się rozgościł w tej naszej ciężko wypracowanej wolności, przestrzeni. Chcemy robić te sadzone ze szczypiorkiem. Wlewać kawę do dwóch kubków. Kupować dwie szczoteczki do zębów. Wierzyć w dwie połówki jabłka, jak kiedyś we Wróżkę-Zębuszkę i świętego Mikołaja.

Trochę przeszkadza nam to, że jesteśmy już duże, dużo wiemy. Wyhamowana spontaniczność. Dzieci, śpiące w pokoju obok, lub tym samym, wspólnym. Brak wolnych wieczorów. Uprzedzenia, gorycz, rozczarowania na koncie. Ale też wymagania. Bardziej niż to, czego chcemy, wiemy, czego nie chcemy. I coraz trudniej nam przymykać oczy. Wiem, brzmi smutno i gorzko, ale tak mają ludzie, których pamięć mięśniowa przypomina sobie czasem ciężar zapakowanych kartonów, przenoszonych z jednego życia do drugiego.

W gazetach piszą, żeby się nie bać. Niewykonalne. Piszą, żeby ufać ludziom, pomimo uprzedzeń i strachu. Do zrobienia. A ja rekomenduję czas. Całkiem niedawno pisałam – chcę z tobą chodzić. Wiem, że wiele osób jest na tym etapie. Słyszałam, że to nie fair w stosunku do drugiej osoby. Że co to za założenia. Ale im więcej człowiek ma lat, tym bardziej jest świadomy, ile ma do stracenia. I lubi spokój.

Pomijając obawy, czarne scenariusze i złamane serca, potrzebujemy, chcemy i czekamy na miłość. Wszyscy. Miłość, podobno, cierpliwa jest.  Dobrze, że chociaż ona, bo ludzie to tak średnio.

*cytat to jeden z wpisów na mojej grupie Zaczynam Od Nowa
Zdjęcie AHOJSHOP